piątek, 30 grudnia 2011

No i znowu skarpety

Tylko kilka słów bo czas jak zwykle goni. Nic w okresie międzyświątecznym nie uprzędłam nie wyszło, nawał pracy zagospodarował każdą minutkę, wycisnął każdą zbędną sekundę ale wiem że, za chwilę może być bezruch, gorszy dla kogoś kto prowadzi własną firmę, więc nie narzekam.
Odpoczywałam za to wieczorami przy dzierganiu, no i mam następne skarpety, kolorystyka taka jak te z poprzedniego wpisu ale wzór i stopa oraz sposób dziergania palców zupełnie inny.

te skarpety lubię najbardziej przez podwójne palce
fantazyjna stopa 

Oczywiście nie obeszło się bez przeróbki, a raczej skrócenia palców, nie moich tylko w skarpetach :), dalej nie rozumiem dlaczego pomimo zastosowania dokładnie włóczki wg przepisu, skarpety podane w książce na rozmiar 38-40 wychodzą gigantyczne może mają inną rozmiarówkę ale w calach też wychodzi coś innego. Pomijając te wszystkie niedogodności mam następne i będą jeszcze, książka okazała się wdzięcznym
zakupem :)



Z własnoręcznie uprzędzionej i ufarbowanej wełny (BFL + jedwab) uczyniłam taki komin, wzór (Lana Grossa) darmowy  w PDF'ie, ściągnęłam z internetu, niestety zdjęcia fatalne brak światła powoduje że, nic nie
widać a obróbka zdjęcia niewiele pomogła. Zdjęcia robione z lampą uwydatniają blask jedwabiu ale całkowicie zatracają strukturę wzoru. Może jak będzie trochę lepsze światło na dworze to zrobię jeszcze
raz zdjęcie.
Nawet bliskość okna nie pomogła - szaro buro

w blasku flesza :(
Życzę wszystkim zaglądającym Szczęśliwego
 Nowego Roku 
oby ten Nowy był lepszy,
 wielu inspiracji (nie tylko dziewiarskich :))
 oraz wszelkiej pomyślności .

piątek, 23 grudnia 2011

Świątecznie

Na tle świątecznego rozgardiaszu, pod choinką która, nie jest choinką tylko moją wariacją na jej temat,składam wszystkim zaglądającym do mnie -
 Zdrowych,Wesołych i Spokojnych Świąt  Bożego Narodzenia ,
oby były takie jak sobie wymarzyłyście :)

szydełkowe śnieżynki - moje ręcznie udłubane  :)
Właściwie choinka to pomysł mojej siostry (florystki) ale ta od początku do końca jest wykonana przez mnie, wykorzystałam wszystko co rośnie w moim ogrodzie (oprócz bombek :))
Jeszcze dwa zdania o książce którą, kupiłam na Amazon w październiku. Kupiłam 3 ale na tej zależało mi najbardziej - 2 pozostałe okazało się będą wydane dopiero w styczniu więc przyjdą później ale tą mam już, taki niespodziewany prezent pod choinkę.

albumowe wydanie w twardej oprawie

Przez ostatnie 2 lata poznałam więcej gatunków runa niż przez całe prawie 20 lat przędzenia, zdaję sobie sprawę że, raczej nie poznam "namacalnie" wszystkich ale ta książka da jakieś pojęcie o tych niedostępnych lub wręcz egzotycznych (np. runo z bizona). Opracowanie godne uwagi pokazane jest jak wygląda brudne i czyste runo, jak wygląda nitka przędziona z runa a jak z wyczesanego materiału, single i 2-ply oraz próbka dziewiarska i tkacka, niezła rzecz.

tak wygląda środek 
Z głębokim wyrazem zadowolenia na twarzy, zatopię  się w fotelu i będę "studiować" :)))

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Dalej o skarpetach

Będą się pojawiać co jakiś czas  jak seryjni mordercy, będą zanudzać ale nie mogę za siebie, wciągnęło mnie i już. Robię je z prawdziwą przyjemnością trochę po swojemu, złoszcząc się na ilość oczek w obwodzie ( niby nitka cienizna do tak drobnych wzorków ale przepisowe 76 w porywach do 84 oczek w obwodzie - strasznie dużo, a druty nr 2). Z powodu tej ilości oczek nie wszystkie zrobię, niektóre są po prostu za duże a tego typu wzory trudno przerabiać lub ciąć  - tracą wtedy cały urok.

w litewskim stylu :))
ciekawie zbierane oczka na stopie
Nie zraża mnie ta pracochłonność tylko wielkości tych skarpet, dalej brnę przerabiając następne wzory, ciesząc się z nowych skarpet (na razie w nich nie chodzę tylko się napawam ich widokiem ale inauguracja w święta :))

no i przepisowe litewskie łańcuszki 
Przędę jak czas  pozwala, BFL z jedwabiem - w burgund ufarbowany, miała być chusta nawet była już spora ilość ale sprułam i robię coś innego. Kupiłam Limę z Dropsa na sukienkę ale za mało muszę dokupić i marzy mi się również sweterek z Dropsowej włóczki połączenie alpaki z jedwabiem ale zobaczymy. Na razie dzielę czas między pracę a przedświąteczne ogarnianie domu.
Przez te sprzątanie a raczej pranie moich "wełniaków"(fachowo nazywane chyba "flocati") i blog Yadis  oraz jej wpisy co można zrobić z resztek włóczki proponuje takie dywaniki lub narzuty, wiązane węzłem tkackim na siatkach - moje są z 100% wełny, przeze mnie ręcznie przędzionej w grubego singla.

jako narzuta na kanapę (lewa strona wygląda jak kratka)
  Moje czyniłam z premedytacją w naturalnym kolorze, ale z resztek mogą być jeszcze ciekawsze, kolorowe resztki tworzące jakieś wzory. Mam ich dość sporo są ciepłe, wyglądają jak skóry ale nimi nie są, można je prać. To pranie to jedyna wada, piorę ręcznie, takie futro jak naciągnie wody to można wylądować z nim w wannie, więc pranie raczej wysiłkowe. Wysiłek jednak wart widoku czystych i puszystych dywaników, oryginalne skóry niewątpliwie piękne ale trzeba oddać do czyszczenia.

jako dywanik przed łóżkiem (miło wstać i nie dotknąć stopą zimnej podłogi :))

niedziela, 18 grudnia 2011

Słodkości rozdane

 Najpierw chcę podziękować za liczny udział, którego nawet się nie spodziewałam. Jakby nie było trochę się bałam że, mogą się nie spodobać - no bo "norweskie" wzory to jednak wąski wycinek dziewiarstwa.
Dziękuje za wszystkie wpisy, szczególnie te w których, podajecie adresy swoich blogów, moja lista "ulubionych" w pasku przeglądarki jest imponująca :))
imponująca ilość chętnych na rękawiczki
By nie zanudzać proszę oto wyniki, rękawiczki znalazły prawie dwa razy tyle chętnych co getry stąd ta dysproporcja w miskach.

losowanie
Do losowania zaangażowałam moich synów, po dokładnym wymieszaniu karteczek ogłaszam wyniki :))
gratulacje !!
gratulacje !!


Obie zwyciężczynie proszę o kontakt mailowy celem ustalenia adresu przesyłki e-welenka@pn.pl.
Pozostałym  jeszcze raz pięknie dziękuję za udział i zachęcona Waszymi pochlebstwami obiecuję że, nie są to ostatnie rękawiczki jakie pojawią się w moich Candy :))

środa, 7 grudnia 2011

Nogi na stole i reinkarnacja

Trochę czasu potrzebowałam aby zabrać się za skarpety z amerykańskiej książki, po pierwsze pomimo zakupu sporej ilości czesanki (szary i brązowy merynos) do przędzenia z przeznaczeniem na skarpety wybór padł na nici sklepowe. Niestety wadą skarpet wełnianych są przedzierające się pięty nie ma na to rady, no i druga rzecz nitka 4-ply w 50g ok 210 m -  i wszystko na temat, długa praca przy przędzeniu, dzierganie wzorów i skarpety na pół sezonu ( ja chodzę w wełnianych prawie cały rok - no może przy + 23 stopniach to nie :)) Z czesanki zrobię kolanówki z gładkimi stopami (do wymiany) i bogato zdobioną górą. Jak na razie pokazuję pierwsze (przepisowa wełna z nylonem - 75 oczek)
wiecie jak ciężko zrobić zdjęcie własnym nogą by było coś widać

stopa też w kratkę :))

Piętę zrobiłam po swojemu nie przekonuje mnie robiona z trójkątów, musi być choć trochę wzmocniona no przecież mam zamiar w nich chodzić. Skarpety w oryginale mają 4 kratki u góry ja dodałam jeden rząd bo wydawały się zbyt krótkie, oryginalnie też są czerwono-białe ale w tej kolorystyce też mi się podobają. 


w tej formie trudno uchwycić cały wzór
Puszczający farbę merynos przybiera kształt palczastych rękawiczek, raczej przejściówek, zbyt cienkie na mrozy i śnieżyce. Mam jeszcze trochę ok 170g ,grubiej uprzędzionej nitki na szalik myślę że, powolutku powstanie w trakcie moich zmagań z skarpetami.


wzory strukturalne wykończenie lekko muszelkowe
Przędę niewiele, zaczynam być nerwowa przed świętami moje wełniane porządki utknęły w martwym punkcie, pomimo cotygodniowego sprzątania domu ktoś złośliwie podrzuca kłaki i kurz. Stąd to podejrzenie o reinkarnację no bo uwielbiam porządek wszystko "dopucowane" na błysk, żadnych ominiętych zakamarków ale nie cierpię sprzątać ( no może z niechęcią  myślę o zabraniu się za to, jak już zacznę to lecę siłą rozpędu). Może więc w poprzednim wcieleniu miałam służbę i byłam strasznie wredna i wymagająca nienagannej czystości - teraz mam chęć posiadania nienagannej czystości bez służby :(
merynos z WofW w singlu 
 To chyba ostatnie przędzione motki zanim nie uporam się z porządkami. U góry merynos z WofW, po przyjrzeniu się układowi kolorów w czesance nie przyszło mi nic mądrego do głowy,  jak to uprząść  tylko jako singiel, łączenie w 2-ply lub nawajo spowodowałoby straszne wymieszanie kolorów. Drugi motek to BFL z jedwabiem w dwóch nitkach z czego jedna jest ozdobiona ametystami a trzecia nitka to moher. To połączenie jest niezwykle miękkie, błyszczące z moherowym włoskiem.

eksperymenty w łączeniu faktur i gatunków :)

wtorek, 29 listopada 2011

Wszystkiego troszeczkę

Gdyby ktoś miał wątpliwości patrząc za okno że, to jednak już ta pora roku to potwierdzam tak, to już adwent a na dowód tego proszę, wieniec adwentowy. Już od wielu lat w ten sposób czekamy ma święta zapalając kolejne świece, wieniec zrobiony przez moją mamę a udekorowany przez siostrę. 

co roku życzę sobie inną kolorystykę tym razem jak najwięcej natury
 Od dłuższego czasu dłubałam sweterek, kupiłam kiedyś sporo wełny na taki z wrabianymi wzorami no i zostało. Trochę trwało zanim znalazłam inspirację do tego swetra ale jest prawie taki jak sobie wyobraziłam czyli nie za gruby, ma kieszenie , rękawki zrobiłam dłuższe bo moje rączki lubią ciepło, miał być obcisły. No i to jest to - prawie - jak wyprałam by zblokować po prostu zrobił się większo - dłuższy. Coraz częściej dochodzę do wniosku że, sklepowe włóczki należy przewinąć na motowidło wyprać a potem dopiero dziergać, bardzo rzadko zdarza się by zachowywały rozmiar po wypraniu.
wzór całkiem prosty, ale mnie się podoba

wnętrze kieszeni i trochę dodatków w innym kolorze
Testuję nosząc, jak się sprawdzi to zrobię sobie taki następny tylko trochę węższe rękawy no i tę włóczkę najpierw wypiorę by się potem nie dziwić. Jakość zdjęć nie ciekawa ale wczoraj było u mnie ponuro za oknami.
Pisałam o zakupach w WofW i kupionych resztkach, nigdy nie kupowałam u nich farbowanej czesanki ale mnie bardzo interesowała. Teraz wiem WofW też puszcza farbę, ta czerwień pod spodem to merynos z czymś, coś co przypomina jedwab ale nim nie jest - błyszczy się i już. Cały czas mam poczucie jakiegoś niedopracowania jak moje czesanki puszczają farbę (wiem gdzie popełniam błąd - za niska temperatura) ale nie mogę za siebie, po prostu 80 stopni to max, więcej nie dam. Teraz przynajmniej wiem że, nie tylko ja się z tym zmagam.
merynos  puszczający farbę :))
Kupiłam również runo owiec Teeswater (prawie takie jak Wensleydale przynajmniej tyle samo kosztuje) samo w sobie ładne błyszczące , lekko pofalowane raczej żółte. Nie miałam okazji wypróbować wszystkich barwników więc zrobiłam to teraz, Aztec Gold i Gun Metal czyste kolory z słoiczka, nie mieszane ale już moje ulubione. Mam zamiar uprząść to cienko na taki niby moher w 2-ply, zobaczymy czy mi się uda, ale ostatnio na Spin Off widziałam coś podobnego i bardzo mi się spodobało.

samo w sobie mi się podoba zobaczymy czy nitka też będzie ładna

środa, 23 listopada 2011

Słodkości czyli candy

Piszę bloga od pewnego czasu więc siłą rzeczy jestem uczestnikiem życia kilkunastu osób piszących również, przyglądam się zwyczajom i obrzędom towarzyszącym tej działalności :) Jednym z nich jest "Candy" organizowanie z przeróżnych powodów : z powodu liczby obserwatorów, wpisów, komentarzy,urodzin i rocznic.
Miałam zamiar zorganizować pierwsze w marcu kiedy będzie mijał rok od pierwszego wpisu - i będzie - ale ... no właśnie ale - po dłuższych przemyśleniach co właściwie dla mnie jest ważne dochodzę do wniosku że, jakiś rok temu o tym czasie skrystalizowała się myśl  by otworzyć sklepik oraz pierwsze nieśmiałe myśli o własnym blogu. Sklepik i blog dostarczają mi wiele satysfakcji a zarazem dały możliwość poznania tak wielu wspaniałych osób więc by upamiętnić ten dryg neuronów w mózgu  i powstałą wtedy myśl zapraszam do zabawy :))

Teraz o "cukierkach" -są do wylosowania  rękawiczki w litewskim stylu z mojej ręcznie przędzionej i farbowanej wełny (szary - merynos 23mic - navajo, tonalnie wybarwiony - Top Finish) - oczywiście rękawiczki sama udziergałam - rozmiar 7,5 - 8,5

w litewskim stylu falowanie oraz warkocze, kciuk i wnętrze dłoni  to moja sprawka
Druga rzecz to getry wzór z Dropsa ale tutaj również moja ręcznie przędziona wełna tym razem  BFL w kolorze naturalnym z ciemniejszą wstawką w dolnym ściągaczu, biel to BFL z jedwabiem a terakota to merynos od Eguni ufarbowany marzanną .


Getry są na łydkę w rozmiarze 30 - 35cm.
moje łydki rozciągają trochę wzór:))
Zasady "Candy" takie same jak wszędzie:
czyli wpisać się w komentarzach podając adres mailowy lub blog i umieścić informację u siebie (będzie mi miło)  zapraszam do zabawy.
NO i to co najważniejsze można zapisać się na JEDNĄ rzecz albo rękawiczki albo getry - wybór należy do Was .  Wyniki ogłoszę 18 grudnia by wysłać przed Świętami - może ktoś będzie miał prezent pod choinkę :))

czwartek, 17 listopada 2011

Króliki i inne ogonki

Miałam o tym napisać jakiś czas temu ale nie wyszło. Może nie z większą ilością czasu ale na pewno z poczuciem nie uczynienia czegoś piszę o tym teraz. To - "to" - to oczywiście angora którą, dostałam od P. Ewy udzielającej się również na "Prząśniczce". Futerko które, dostałam jest dokładnie takie jak się spodziewałam po opisie właścicielki jak również po tym które, pamiętałam z zamierzchłych czasów. Jest to luksus który, warto poznać no bo miłe, puchate i nie trzeba prać, czyścić, wybierać patyków, słomy itp. Przędzie się dość trudno bo włos króciutki a ja nie mam czym wyczesać więc przędę z "ręki". Sama nitka jest
dość nierówna ale będzie służyła jako dekor w większych projektach no bo ta angora to czysta biel cynkowa - bijąca w oczy :)). Jako oddzielny materiał na swetry lub inne rzeczy raczej się nie nadaje ze względu na tą miękkość rzeczy z samej angory tracą fason (sama się o tym przekonałam  a blokowanie nic nie pomogło). 


Jako dodatek uszlachetniający np. wełnę lub na wspomniane dekory jest doskonała.
Dostałam futerko w 2 kolorach, prosiłam o takie bo chciałam porównać czy jest różnica pomiędzy grubością włosa wiążącą się z kolorem - no i nie ma. Pani Ewa ma zamiar zająć się profesjonalnie hodowlą angory, poszerzając również kolorystykę więc nic tylko wyczekiwać wieści że, to już.


czarne i białe


Robiąc zakupy w WofW zakupiłam ogonki (takie resztki) na zdjęciach wyglądają te ich wymieszane kolory tak smakowicie. Pierwsze podejście i już wiem że, to co chciałam osiągnąć niestety nie wyjdzie miało być navajo z ametystowymi koralikami ale po dokładnym przyjrzeniu się doszłam do wniosku że, układ kolorów przy tym sposobie przędzenia stworzy nieciekawą sieczkę - będzie singiel.
nie to czego się spodziewałam ale popatrzeć można 


Dla ametystów czesankę ufarbuję sama by uzyskać długie przejścia tonalne. Kupiłam nawet motek Noro - ten rodzaj włóczki fascynuje mnie od dawna a szczególnie układ kolorów te tonalne długie przejścia pomiędzy kolorami są czymś co pragnę opanować. Inna sprawa to przędąc BFL z jedwabiem lub merynosa 21 mic jak złapałam to Noro to nie należy do miłych włókien.

pomoc  "naukowa" :))
W ogonkach było wiele różnych ciekawostek np.  nie wymieszany jedwab z merynosem (sama mieszam podczas przędzenia) w 100% czerwień, chodzą mi po głowie jakieś rękawiczki z fakturowymi wzorami :)


Mam jeszcze kilka takich połączeń kolorystycznych którym, się tylko na razie przyglądam. Może kiedyś coś wymyślę z nich ale na razie muszę opanować to co pozaczynałam i skończyć to co powinno być skończone dawno :))


czwartek, 10 listopada 2011

Porażka z miłym zakończeniem

 Fascynuje mnie od dawna farbowanie za pomocą barwników naturalnych. Obserwuję poczynania dziewczyn piszących na "Prząśniczce" jak również to co robi Sabina z Lavenderblau (farbuje w oparciu o książkę za bagatelną sumę prawie 40 euro). Czekając na dostawę wełny i sztucznych barwników postanowiłam sama spróbować swoich sił w naturalnym farbowaniu, od dawna miałam w zamrażarce (tak przeczytałam we wspomnianym blogu) jagody ligustru. Zachwyciła mnie kolorystyka z nich uzyskana. W starym garnku zaczęłam gotować kompocik, po pierwsze zapach nie do określenia ale stanowczo nieprzyjemny, po drugie na powierzchni ukazała się mało estetyczna piana pokryta zwłokami białych robali z czarnymi łebkami. Po dość długim czasie gotowania wystawiając wszystkie moje zmysły na niezłą próbę przelałam zawartość przez sito i postanowiłam zabarwić kilka motków merynosa polskiego (runo od Eguni) kolor wywaru zielonkawo-szarawo- brunatny z nutą niebieskiego wełna nawet nie drgnęła (wiem potrzebne chemikalia ale ja ich nie mam) no to dodałam octu wywar zmienił kolor- wino burgund. Niestety wełna nie przyjęła koloru po całej akcji uzyskałam coś parszywie burego zdjęć nie ma bo nie było czego fotografować - porażka i już.
terakota tak chyba najlepiej określę ten kolor
jeden z motków farbowany w ten sposób
Gdybym na tym skończyła to zrażona już nie wracałabym do farbowania za pomocą barwników naturalnych ale dostałam od Eguni jeszcze coś trochę ałunu i marzannę oraz namiar na instrukcję farbowania. Tym razem zapach z garnka przypominał raczej ziołową herbatę kolor piękny no a wełnę mogę pokazać.
Oczywiście do garnka trafił wcześniej umęczony merynos, motek wełny nn od Eli oraz zwinięta wełna z moich zapasów też z owiec nn oraz 2 motki Masham.


Masham coś co mnie zauroczyło wygląda pięknie


Farbowanie barwnikami naturalnymi jest raczej dla osób posiadających dużo czasu i cierpliwości no może na emeryturze:) Kolorystyka uzyskiwana w ten sposób ma niepowtarzalny charakter, zawsze będę podziwiać te kolory ale na razie nie koniecznie farbować w ten sposób.


merynos, masham, wełna od Eli oraz przejścia tonalne z kulki
Pomiędzy farbowaniem i różnymi dziergadłami skończyłam prawie estończyka - prawie bo został do przyszycia jeszcze jeden border mam zamiar go nosić omotanego wokół szyi ale zobaczymy czy zdążę przyszyć połowę ramki przed zimą.


zwiewny estończyk

ale jest go dość sporo więc mam zamiar chodzić "omotana" :)

piątek, 4 listopada 2011

Druty

Miałam  małą przerwę techniczną no może nie do końca, coś tam jednak dziergałam i przędłam,  ale nie tak intensywnie jak zawsze. Koniec października to czas kiedy zamieniam się w pomocnika mojej rodziny z zacięciem ogrodniczo-florystycznym - czas Wszystkich Świętych.  Teraz odpoczywam podziwiając jesień.
Tak lekko snując się po domu przypomniałam sobie że, kiedyś przeczytałam post u Kankanki o drutach, później był następny jak się cieszyła z nowych nabytków.
Jak przystało na dziewiarkę też chce wtrącić swoje 3 grosze:))
Nie nie będę pisać które, druty są najlepsze to sprawa bardzo indywidualna i tak zawsze pozostanie dla każdej z osób robiących na drutach.
Napiszę natomiast o tym że, przez lata moimi drutami skarpetowymi były druty które, dostałam od babci niekompletne poskładane z różnych zestawów numeracja poniżej  2 z ostrymi bardzo końcami. Dostałam od ojca plaster wiskozowy którym, zaklejałam dziurę w palcu wydłubaną podczas dziergania skarpet. Druty były niezłe do momentu aż nie zeszła z nich emalia (chyba chromowo-niklowa) ręce zaczęły pachnieć metalem :(
W tym czasie (dawno temu lata 90 ) pojechałam do siostry, mieszkającej w Niemczech tam kupiłam druty teflonowe na żyłce, mam je do dzisiaj - na nasze realia to były straszne pieniądze. W prezencie od siostry dostałam skarpetowe. Robiłam nimi przez lata teflon nawet starłam mają jeden mankament stukają przy dzierganiu (metal o metal) od taki mały mój świr :))

od  najstarszych do najnowszych nabytków,
pordzewiałe stare skarpetowce, zdarte teflony, wykrzywiony bambus i złamane Knitpro 

różne końcówki
 Jakieś 3 lata temu trafiłam na japońskie druty Takumi - bambusowe, pięknie wykonane nie hałasujące, ciepłe w dotyku, estońskie koronki z nich nie spadały ale mają zbyt okrągłe końcówki i twardą żyłkę, dziewiarskie dwójki wykrzywiłam podczas dziergania.
Teraz robię na KP - drewniane trochę śliskie ale jest ok nie do końca dobrze dopasowany metal do drewna ale są ciepłe, nie hałasują, maja ostre końcówki i miękkie żyłki możliwość łączenia i zmiany rewelacyjna nawet jak źle dokręcę to nic  nie spada bo zaraz poprawiam błąd - źle się przesuwa oczka z lekką przerwą.
Mam ich sporo jedynie cena trochę wysoka ale od czasu do czasu pozwalam sobie na małe szaleństwo.
Drewniane mają jeszcze jedną wadę szczególnie te cienkie można złamać.
Kupiłam też akrylowe KP bo przeczytałam że, też świetne a cena nie taka wysoka no i połączenie metalu z akrylem precyzyjniejsze - ale podczas dziergania alpaka mi na nich skrzypiała - tak wydziwiam  - już ich nie lubię i nie będę używać no chyba w ostateczności.

dla tych  bąbli lubię ostre końce 
Są jeszcze piękne Adiki żyłka w nich idealna połączenia super ale końcówka nie ta w bambusach, a metalowe stukają. Mam niezwykły talent do wynajdywania mankamentów ale jak coś mi spasuje to służy latami i jak się zużyje, i trzeba się rozstać to cierpię.
Oczywiście mam jeszcze duże agrafy, druty do warkoczy i markery  nie jest mi obce korzystanie z starych sposobów (niteczki) ale z wiekiem robię się wygodna - no bo taki marker czy agrafkę to tak łatwo wpiąć czy zrzucić oczka.
Jest jeszcze jeden rodzaj drutów o których nie wspomniałam długie proste nie robię na nich bo ich nie lubię, kiedy wieczorem zapadam się w fotelu z robótką w rękach a te druty się czepiają po bokach to wolę odłożyć no bo nie będę ich przecież trzymać w górze :))
 Tym kończę życząc sobie i Wam idealnie dopasowanych do każdej z nas drutów, by dzierganie było samą przyjemnością :))

czwartek, 27 października 2011

Nigdy nie mów nigdy

Wiedziałam że, coś jest nie tak, jak zobaczyłam na pewnym blogu :)  to i mi się spodobało. Jakiś nowy wirus, odmiana grypy albo jeszcze coś gorszego. NIE oglądam się za czymś w łatki - chyba że, to zwierz,  ale Kankanka tak uszlachetniła ten rodzaj farbowania w dzianinie że, załapałam się na tym " a może ja też chcę coś w tym stylu?".  Trochę inny rodzaj łatek w dodatku w czapce (robię czapki ale chodzę w nich w ostateczności -syndrom ciągłego niezadowolenia - na bok się przekręca, opada na oczy, gryzie a miało nie dźgać, głupio wyglądam  itd.......)  Dostałam, w kolorze brudnego różu sklepowy singel wełna z alpaką - 2 motki po 50g. Tyle co na czapkę, ufarbowałam trochę chustek jedwabnych i w trakcie dziergania to łączę, na razie na przemian raz się zachwycę po chwili rzucam w kąt z myślą "okropne".
Grunt to wiedzieć czego się chce :))
przy tej aurze tylko flesz może oddać błyski jedwabiu 
cętki - całkowity brak zdecydowania za lub przeciw

Dość długo nosiłam się z zamiarem uczynienia chusty w stylu  Juneberry Triangle by Jared Flood którą, zachwyciłam się u Krynifu, uczyniłam ją jakiś czas temu z sklepowej wełenki koloru petrol. Teraz zdecydowałam że, zrobię z własnej wełny tylko kolor burgund, no bo te Juneberry to  takie jakby jagódki przypominające borówkę amerykańską tylko że, na drzewie i w kolorach od burgunda po jagodowy  :))

BFL i jedwab 

Uczyniłam sobie prezent moja ulubiona wełna z dotykiem jedwabiu, przędę cienko bo nitka ma być podwójnym navajo - jakiś czas temu pisała o takim sposobie połączenia Kankanka ale jakoś mi umknęło,  nie dopytałam czy spełniła taka włóczka jej oczekiwania. U mnie wygląda tak jeszcze nie prana tyle co ściągnięta z motowidła ale myślę że, będzie spełniać moje oczekiwania. Chusta ma być nieznacznie większa więc nie będę przerabiać wzoru tylko zrobię z grubszej wełny, wzór ma piękną fakturę więc grubsza wełna powinna ją jeszcze bardziej uwydatnić.
6 nitek czyli navajo razy 2