niedziela, 25 sierpnia 2013

Zmienność

Remont i bardzo prozaiczne czynności w stylu ciągłego czyszczenia wszystkiego z pyłu po gładzi sprzyjają przemyśleniom. Zmiany nastąpiły nie tylko w pracowni ale i w moich planach co do wywlekanej tu często "owsianki". Najpierw jednak o pracowni, która pomimo swego prostego wyglądu, wręcz typowo biurowego zyskała trochę ciepła za sprawą farb w kolorze cynamonu i chałwy a na dodatek plakaty reklamowe z końca XIX wieku pozwalają mi oprzeć oko na czymś co mnie zawsze zachwycało - secesja.
Te wszystkie ornamenty, zawijasy, wywijasy, ozdobność, a zarazem ta płynność prowadzenia linii zawsze mi się podobały.  


Moja siostra mieszkająca za granicą chciała być świadkiem odmiany tego pomieszczenia dlatego zrobiłam dla niej zdjęcia i takim sposobem Wy też możecie zobaczyć moje miejsce pracy. 

tutaj piszę również blog 

A teraz o przemyśleniach, rewizji zamiarów, zmianie projektu - czyli o tym jaki ma wpływ upływ czasu na moje postanowienia. "Owsianką" męczyłam Was do obrzydzenia oraz opowieściami o tym jaki to ma być z niej piękny sweter z celtyckiej kolekcji A. Starmore. Nie dość, że przędę tą czesankę etapami to jeszcze od dłuższego czasu coraz mniej mnie satysfakcjonuje pierwotna myśl.
Po pierwsze kolor bez farbowania sam w sobie jest piękny a na dodatek Aldona napisała o nim jakoby był "platynowy" a jak to brzmi w porównaniu z "owsianką" - to jeszcze ta wspomniana Aldona dała mi do myślenia pisząc jak z takiej milusiej, "lejącej" się wełny zrobić wierzchni sweter. Tak oto zasiane ziarno zwątpienia w słuszność pierwotnej decyzji zaowocowało zmianami - oby ostatecznymi.

wspominana "owsianka"

Dość dawno dostałam w pasmanterii katalog Lana Grossa jest tam kilka całkiem ładnych rzeczy ale mnie zawsze podobał się ten półgolf. Coraz częściej jestem skłonna zrobić go dla siebie ale muszę się zastanowić czy na pewno te warkocze będą dobrze wyglądać na mnie. Bardzo mi daleko do wiotkości tej modelki i pomimo bardzo pionowej formy wzoru ja mogę wyglądać "bujnie" - muszę poprzedzić dzierganie próbą ale sama myśl o tym swetrze mnie cieszy.  Jest jeszcze druga opcja podobnego swetra zdjęcia nie potrafię wkleić, więc jak macie ochotę to sobie kliknijcie .
zdjęcie z katalogu Lana Grossa 
Oczywiście czesanki mam 1,5 kg więc  powinno starczyć na 3 swetry. Tak całkiem nie zarzuciłam planu co do swetra we wrabiane wzory.  Bardzo mi się podoba już kilkakrotnie przewijający się przez blogi dziewiarskie sweter "Autumn Rose"  - wełnę mam przędzioną pod farbowanie, więc mogłabym taki uczynić ale wzoru chyba nie kupię, tylko rozrysuję sama. Jest ku temu kilka powodów mój "niestandardowy" rozmiar, trochę za duży dekolt jak na podwójną dzianinę a na dodatek te gołe "kikutki", ja muszę mieć w tak ciepłym swetrze długi rękaw. Kolor oryginału jest ok ale może też zmienię z wykorzystaniem jako jednego oryginalną "owsiankę", bardzo kusi mnie by wełnę pofarbować za pomocą barwników naturalnych ale niestety do tego potrzebna dość spora wiedza. Istnieje ryzyko, że po przeróbkach sweter już nie będzie mi się podobał więc muszę to bardzo dokładnie przemyśleć - chyba jakiś remont sobie zaplanuję :))
Jedną z wielu zalet tej zmiany jest to, że z tej wełny sweter mogę założyć na gołą skórę i nic mnie nie gryzie a takie rzeczy lubię najbardziej.

zdjęcie z podanej wyżej strony
Nie piszę już, że na pewno uczynię te swetry -zmienność zaczyna być moją drugą naturą.

Tak po trochu podczas remontu zajmowałam się nieszczęsnymi skarpetami z poprzedniego postu (może pokarzę za tydzień), pruciem haftu bo się pomyliłam i produkcją nowych opakowań na lawendę.


Haft maszynowy, wzory nie moje - darmowe ze stron hafciarskich ale bardzo mi się spodobały więc  postanowiłam ozdobić nimi nowe woreczki.

w oryginale 14-17 kolorów ja ograniczyłam do 6 

O palpitację serca przyprawiają mnie wszystkie małe ćmy i inne ćmo podobne - niestety mole też się zdarzają więc mam nadziej, że ważki jako drapieżniki, z lawendową zawartością  podwójnie odstraszą amatorów wełny.
Pomimo słońca za oknem, rano i wieczorem zakładam wełniane skarpetki , ekstremalne ciepło nie wszystkim służy ale mnie jak zawsze za mało :))
Pozdrawiam Was w dość chłodny ale słoneczny poranek życząc słońca jak najwięcej.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Usterki

 Przez prawie tydzień żyliśmy bez internetu, to znaczy było WiFi ale kabel nie działał, skomentowanie czegokolwiek z tabletu jak na razie jest ponad moje siły a raczej cierpliwość. Do tabletu jest klawiatura ale bez polskich znaków i ogólnie denerwuje mnie, że "miziata" klawiatura ma polskie znaki ale pisanie na niej wychodzi mi słabiutko.
Dlatego wybaczcie brak komentarzy pod Waszymi postami, a było co komentować: Ania (Chmurka) pokazała cudowną chustę wg projektu M. Stove, u Antosi piękne wrabiane toczki. U Frasi i Jot Ha oraz "Wśród słoneczników" koralikowa biżuteria pięknie się mieni. Kusiło do komentowania farbowanie, które widziałam u Aldony (Finextra), Vladki i Lavendelblau ,  jak Garfield przyklejona do wyświetlacza tabletu zastanawiałam się -  będzie internet albo nie. (Usterka nie usunięta tylko ominięta ale mogę przynajmniej to opublikować :)


Do usterek należy też zaczęta skarpeta, miałam zrobić skarpety  w 100% z mieszanki Corriedale + nylon. Wełna mieszana wg mojego zapotrzebowania z przeznaczeniem na "trwałe" skarpety. Wzór po najmniejszej linii oporu, gotowy z internetu i pierwszy raz zrobiłam za mało włóczki i braknie :( Oczywiście zwaliłam na karb upału, który mnie zupełnie nie szkodzi ale na coś lub kogoś trzeba zwalić, no przecież ja nie mogę mieć takiej "usterki". Mam teraz do wyboru albo ufarbować jeszcze trochę czesanki lub spruć - muszę przemyśleć co z tym począć ale na razie mnie to złości.


Biorąc pod uwagę, że druga skarpeta jest na tym etapie to jest o czym myśleć, ostatni z pomysłów to zrobić jasne palce.



W zielonej tonacji zaczęłam też następne koraliki, całkiem niezłe zajęcie jako przerywnik od wełnianej działalności ale na dłuższą metę jak dla mnie za mało "wełniane". Nawet zastanawiałam się nad zakupem następnej partii koralików ale jakoś tak co pomyślę o zakupach to nachodzą mnie myśli o nowych mieszankach czesanek albo następne druty - ja chyba jednak mam jakąś usterkę.




Wspomniany ostatnio haft na poduszkę ukończyłam, oczywiście z szyciem nie pójdzie tak łatwo, a że wszystko mam na materiał obiciowy krzeseł to go zaczęłam haftować. Nijak nie mogłam poprzednio złapać koloru tych nici, tym razem prawie się udało a przynajmniej u mnie na monitorze wygląda prawie jak w rzeczywistości. Jak zwykle mam wątpliwości czy dobrze to będzie wyglądało, na podstawie tego skrawka nie wiele można powiedzieć wiem jedno kolor tła, co do którego miałam wątpliwości podoba mi się bardziej.

Przyszły tydzień zapowiada się malarsko i nie będą to warsztaty malowania obrazów tylko prozaicznie ścian. Będziemy odnawiać wygląd pracowni, już co najmniej od 5 lat powinniśmy to zrobić ale sama myśl o rozmontowaniu sprzętu skutecznie nas powstrzymywała. Teraz klamka zapadła kładziemy siatkę, gips i malujemy, a że mam "uczulenie" na specjalistów to zawsze czynimy to sami, jakoś mniej wtedy sprzątania.
Takim oto sposobem następny tydzień będę śledziła Wasze poczynania z wyświetlacza tabletu a i prawdopodobnie nie będę miała czasu i sił na czynienie czegoś przyjemnego.

Pozdrawiam Was serdecznie z lubością korzystając z tradycyjnego zestawu komputerowego :D


niedziela, 4 sierpnia 2013

Bratki i szycie

Wiosenną porą stwierdziłam, że pomimo posiadania 5 kompletów firanek do kuchni wszystkie jakoś mi się opatrzyły. Mama wyraziła zgodę na wyhaftowanie... ba nawet materiał zaproponowała więc zaczęłam poszukiwania wzoru. Pomimo ogromu literatury posiadanego przez mamę typowe firanki jakoś minie nie zachwyciły a te co mnie zainteresowały już mam. Takim oto sposobem na podstawie wzoru serwetki w bratki a raczej dwóch wzorów narysowałam sobie sama motyw na firankę. 


 Oczywiście trochę zabawy z tym było ale nie będę Was zanudzać wyższą matematyką na temat powtarzalności wzoru w oknie podzielonym na 1/3 i 2/3 dość nierówno - a firanka jakiś rytm i symetrię powinna mieć.  Teraz mogę się pochwalić już gotową firanką, jak tylko będzie wisiała w oknie to zrobię zdjęcie bo powinna prezentować się pięknie. Przypisuję sobie trochę tego pięknego efektu no bo jednak projekt mój :)


 Jakoś tak na początku roku zaczęłam haft z myślą o materiale obiciowym na moje krzesła, po różnych perypetiach piszę o nich tu powstała poduszka. Materiał, który posłużył mi jako druga strona to jakiś bardzo luźno tkany żakard z dużą domieszką wełny.


Poduszka nie wygląda źle i nawet przy moich bardzo mizernych umiejętnościach szycia na maszynie, napawa mnie lekką dumą. Szyło się źle bo żakard snuł się okropnie,  bardzo dokładnie obrzuciłam ściegiem zygzakowym wszystkie krawędzie ale i tak jakoś nie do końca byłam przekonana o solidności wykończenia więc dodałam podszewkę.

nawet zamek wygląda całkiem przyzwoicie
 Podszewka jest z dwóch powodów, po pierwsze nie wyobrażałam sobie wpychania poduszki, uwielbiam jak się wślizgują, no i podszewka zapobiegnie rozciąganiu się materiału na szwach (podwójnych).


No cóż może nie jest to pierwsza klasa ale moim zdaniem całkiem ładna oprawa dla pięknego wzoru z książki A. Starmore.

 Haft pod drugą poduszkę jest już też na etapie wykańczania  ale na szczęście wszystkie kawałki materiału mam już przycięte i obrzucone więc będzie tylko pranie haftu dla wyrównania i mam nadzieję szybsze szycie.
Wełny mam ufarbowanej na jeszcze dwie takie poduszki ale muszę od tego odpocząć teraz zabiorę się za materiał obiciowy na krzesła, wszystko czeka -wełna ufarbowana, kanwa jest wzór dawno wybrany -  nic tylko haftować  :))
nudne wypełnianie 
Pozdrawiam Was w ciepły niedzielny poranek :)