niedziela, 24 listopada 2013

Czysta komercja

Czysta komercja ale może to nie do końca prawda, bo jednak podstawą jest moja dogłębna fascynacja oraz pasja do wełny i nie tylko. Z powodu nagłej niedyspozycji pleców (chyba jakiś ból korzonkowy albo inna zaraza) działalność przędzalniczo-dziergająca została skutecznie zahamowana. Dzisiaj będzie o mieszankach, które sobie zażyczyłam w WofW'ie. Część stanie się stałą ofertą w moim sklepiku inne zobaczymy. Na pewno czesanką, która będzie u mnie na stałe to będzie Bfl + tussah silk (jedwab "dziki") - czesanka różni się od tej standardowej z WofW tym, że składniki są równomiernie wymieszane a nie pasmowo. Niestety ta opcja jest droższa bo za takie mieszanie trzeba płacić dodatkowo ale moim zdaniem warto dla jakości przędzenia i wyglądu nitki.

równomiernie wymieszane

Runo Bfl nie jest białe jest to raczej biel kremowa a jedwab "tussah" ten nie bielony jest w kolorze głębokiej wanilii mieszanka jest w kolorze kości słoniowej moim zdaniem pasują do siebie idealnie .

Bfl + tussah silk

Kupiłam również kaszmir (był chwilkę w sklepiku ale już nie ma :)) Jest to włókno, które bardzo mnie intrygowało i będzie intrygowało jeszcze długo. Włos puchowy kóz kaszmirskich jest jednym z najdroższych włókien ale również jednym z najdelikatniejszych - samo przędzenie będzie wielkim wyzwaniem. Zostawiłam dla siebie troszeczkę ale jeszcze nie mam odwagi prząść samego kaszmiru dlatego uczyniłam następną mieszankę.

kaszmir chiński
Sam kaszmir może wywoływać lekkie palpitacje serca, włos jest delikatny i śliski. Postanowiłam połączyć to włókno z czymś co sprawi, że będzie się przędło dość dobrze, a przynajmniej taką mam nadzieję ale również nie za bardzo stłumi sam kaszmir. Mieszanka to 40% kaszmiru, 40% merynosa 18,5 mic oraz 20% jedwabiu morwowego.

mieszanka kaszmiru, merynosa i jedwabiu
Mieszanka wygląda pięknie, można się pokusić o bardzo koronkowe nitki jak również zwykłe dla samej miękkości i delikatność. Tkaniny z kaszmiru pięknie się układają, są lekkie, odporne na zagniecenia ale trzeba uważać przy praniu. Prać należy wyłącznie ręcznie w wodzie nie przekraczającej 30 stopni, nie gnieść najlepiej tworzyć wiry w wodzie nad tkaniną. Miękkość nad miękkością z blaskiem :))  

Zupełnie inaczej wygląda następna mieszanka, która też jako stała pozycja trafi do sklepiku - Corriedale + nylon. Typowa mieszanka pod skarpety, tutaj raczej chodziło o trwałość. Jeszcze nie wiem czy ostatecznie będzie to runo Corriedale czy Merynosa 25 mic. Jeżeli na skarpety, nie może to być runo przesadnie drogie ale musi się dobrze prząść a na dodatek osiągnąć co najmniej 200 m w 50 g trójnitki lub jak ja wolę navajo :))
Tym razem nylon w wersji białej, ponoć przyjmuje farbę równie dobrze jak wełna - muszę sprawdzić. 

Corriedale+nylon
Koronkowe szale i chusty w książce M. Stove są zrobione z bardzo cieniutkich nitek, pośród egzotycznych przędz zapodanych w książce takich jak "wół piżmowy" bardzo często przewija się tam merynos z jedwabiem. Same merynosy nigdy nie należały do moich faworytów ale jest Polwarth a to już runo o innym charakterze.
Naturalną biel Polwartu podkreśliłam blaskiem jedwabiu morwowego co w nitce powinno wyglądać niewiarygodnie pięknie a na dodatek jeszcze trochę pohamować merynosowe "sprężyny".
Jeszcze nie próbowałam prząść tych mieszanek ale cała zima przed nami, więc będą też relacje z "kołowrotkowania":))
Nie wiem czy ta pozycja na stałe zawita w sklepiku zobaczymy czy nitka z niej powstała będzie tym co sobie wyobrażam.

Polwarth+jedwab morwowy

Było jeszcze w sklepiku (przez mgnienie oka) runo jaka tybetańskiego, kupiłam wersję bieloną dla tej śmietankowo-kremowej barwy. 

jak tybetański

Naturalne włókna są w kolorze płowych brązów, jaśniejsze kolory są uzyskiwane w procesie bielenia, który nie jest dla włókien szkodliwy. Do celów komercyjnych włókna poddawane są oddzieleniu grubszych włosów od miękkich. Tak pozyskane czesanki można zakwalifikować pod względem miękkości pomiędzy kaszmirem a włóknem z wielbłądów - 17-19 mic. Włókno jaków jest często stosowane jako zamiennik kaszmiru głównie z powodu ceny.
Ta czesanka to sam puch - bardzo podobny do puchu wielbłąda krótki włos więc, trudno się to przędzie ale ta miękkość :)

Tak całkiem jednak drutów nie zarzuciłam, dziergam sweter z wzoru Brooklyn Tweed, który ostatnio pokazywałam. 



Pozdrawiam niedzielnie, zastanawiając się dlaczego bloger ukrywa przede mną niektóre Wasze wpisy.

niedziela, 17 listopada 2013

Kredki

Rękawiczki skończone, będą pasowały do czapki, na dodatek mam jeszcze trochę wełny i całkiem niedługo powinien powstać "otulacz", komin lub coś na szyję. Rysując wzory do tego kompletu bardzo dotkliwie odczułam brak mnogości kolorów (mam komplet 10 sztuk z jakiegoś niemieckiego Persila ). Zadziwiające jak dziwne figle płata nam pamięć, nagle wróciło do mnie pragnienie sprzed lat - posiadania kredek. Tak jak u Prousta ciastka magdalenki wywołały falę wspomnień stąd "W poszukiwaniu straconego czasu" tak mnie dopadły wspomnienia pewnego pudełka.


runo Corriedale

Mój ojciec miał szafkę a w niej wiele przyborów kreślarskich, mnogość ołówków wszelkiej twardości lub miękkości, całe mnóstwo linijek, krzywików i innych "magicznych" rzeczy - stało tam też TO pudełko. Starannie wykonane z grubego kartonu, powleczonego szaro-błękitnym płótnem, po zdjęciu wieczka ukazywały się równo ustawione oddzielone sztywna tekturą kredki, w zabójczej ilości odcieni 48-u sztuk- przedmiot moich marzeń. 
Po tylu latach nagle uświadomiłam sobie, że ja też mogę mieć takie kredki, takim oto sposobem pod wpływem wspomnień popełniłam zakup, który cieszy mnie i mam nadzieję, że będzie służył długie lata. 

bez wykwintnego pudełka ale firma ta sama 

Do arcydzieł się nie przymierzam ale teraz będę mogła rysować bez wysiłku nawet najbogatsze kolorystycznie Fair Isle mam całkiem spory zestaw kolorów - lubię powspominać :))


Rękawiczki rysowałam tak, by ułożone obok siebie tworzyły kontynuację głównego wzoru, ściągacz dość długi, zrobiony jak w typowym Fair Isle.


 Wewnętrzna strona również z głównym motywem, palce jednolite bez wzoru za to kciuki są kontynuacją białego tła ze wzoru. 

Kolor z czarnego bzu za każdym razem wygląda na zdjęciach inaczej ale do tego już się przyzwyczaiłam.

Może nie na siarczysty mróz ale na zimowe dni będą w sam raz a z czapką i szyjo-otulaczem powinny tworzyć ładny zestaw.
Ostatnio delikatnie wspomniałam, że poczyniłam nowe zamówienie celem uzupełnienia stanów sklepikowych. Wełna już przyszła ale jeszcze nie ogarnęłam jej, za to mogę się pochwalić zaczątkiem drugiego podejścia do celtyckiego swetra wg A. Starmore. Jak zapewne pamiętacie pierwsza czesanka Bfl - owsianka z dużym mlekiem, zmieniła się w moja wersję "Autumn Rose". Oto drugie podejście tym razem runo Corriedale wymieszane na moje życzenie 4 części bieli i 1 część szarości. Sweter ma w sobie szarości w tle więc mam zamiar wykorzystać naturalny kolor runa.

corriedale w tonacji "light grey" :)

Wprawdzie jak na razie mam do wiosny kalendarz robótkowy wypełniony po brzegi ale bardzo jestem ciekawa czy tym razem celtycki sweter powstanie.

jak dla mnie nadal piękny 
W tej chwili potrzebuję swetra domowego, nie wiem czy zaglądacie na stronę Brooklyn Tweed ale ja już zdążyłam zakupić ten wzór no bardzo mi się spodobał: ma kieszonki, wywinięte mankiety ku ciepłocie nadgarstków, jest rozpinany i ma zapowiedź domowej przytulności. Podoba mi się w tym katalogu jeszcze "Persimmon" w ogóle lubię ich projekty a  ich wełna również wygląda na piękną.



"Little Wave"
Niestety tak jak przypuszczałam wzór muszę przerobić i to nie z powodu minimalnie innej włóczki (trudno nazwać wełną: 35% alpaki, 20 % wełny i 45% akrylu) ale z powodu rozwiązań technicznych, które mi nie odpowiadają tzn. konstrukcji kieszeni i budowie rękawa - zrobię po swojemu. 
Włóczka pochodzi z prucia swetra, który leżakował 3 lata w szafie, mam wprawdzie zapas Limy ale stanowczo za ciepła na domowy sweter, mam też inne cudne włóczki ale obiecałam sobie, że jak fason się sprawdzi to uczynię sobie taki z wełenki :)) Wzór całkiem prosty ale domowy sweter powinien być raczej funkcjonalny a że, jest również jego męska wersja to tym bardziej nie może mieć żadnych "fajerwerków" :))


próby poczynione - dziergam 
Zza mgły ślę pozdrowienia.

poniedziałek, 11 listopada 2013

I po słodyczach

Scenerią dla rozstrzygnięcia candy jest niebo odbijające się w szybie na stole w pracowni. Wpisy podzieliłam na trzy kategorie w zależności od wybranych słodyczy. Po odrzuceniu wpisów usuniętych przez autorki oraz dublujących się i jednego, który nie spełniał warunków stwierdzam że, czesanka wzbudziła największe zainteresowanie ale też się nie dziwię bo każda z nich jest warta uwagi. 



Nie ma co przedłużać i snuć opowieści oto osoby, które proszę o kontakt na maila (e-welenka@pn.pl) - czyli proszę o adres do wysyłki :))


Dziękuję Wam pięknie za udział mam nadzieję, że bawiłyście się równie dobrze jak ja. 




niedziela, 10 listopada 2013

Nie tylko o czapce

Prędzej czy później wełna z "czarnego bzu" musiała w jakiejś formie zaistnieć, wzór przecież narysowałam dość dawno, nitki uprzędzione, a że dawno nic nie dziergałam we wrabiane wzory :)) - zrobiłam czapkę.


Z braku fotografów i umiejętności zrobienia sobie sensownego zdjęcia w czapce by było ją widać, zdjęcia podczas suszenia wyglądają najlepiej. Manekin ma za mały "mózg" a jak przyszedł PM było za ciemno. 

czapka na głowę 56-60 cm więc, duża 
                                   
Wzór oparty na dzianinie typu Fair Isle ale dość uboga kolorystyka w porównaniu z oryginalnym FI, przypomina bardziej oszczędne w kolorze norweskie wzory. 

Subtelna różnica pomiędzy poszczególnymi kolorami czarnego bzu w dzianinie praktycznie niewidoczna, jak się dobrze przyjrzę to widzę ją w ściągaczu. Do czapki dorobię rękawiczki i coś na wzór tunelo-szalika ale jeszcze dokładnie nie sprecyzowałam tego jak będzie wyglądał, choć widziałam coś co bardzo mi się spodobało, więc może za chwilę będzie ciąg dalszy.


Muszę przyznać, że drugi raz kupiłam książkę za namową Aldony , pierwszą A. Starmore na ślepo i jestem z niej bardzo zadowolona. Drugą książkę przeglądałam jak tylko pokazała się w ofercie  Amazon'a, ale zakup odsuwałam w czasie wiedziałam, że książka powinna mi się spodobać ale dopiero bardzo przychylna opinia Aldony mnie zmobilizowała.

Książka swoje kosztuje ale tak jak napisała Aldona jest warta swojej ceny. Właściwie to miałam obawy czy spełni moje oczekiwania mam już książkę o przędzach artystycznych z dołączoną płytą z instrukcjami, więc nie do końca widziałam potrzebę kupowania następnej biorąc pod uwagę, że dla mnie przędze artystyczne są raczej ciekawostką niż celem.
Przede wszystkim jestem "skarpeciarą" i tylko to zaważyło nad kupnem, że Aldona pokazała te pięty robione z różnie technicznie przędzionych włóczek.

Książka przyszła bardzo szybko biorąc pod uwagę, że kupowałam w US i zapłaciłam za standardową przesyłkę (kupiłam ją 30 września a przyszła 24 października). Przyszła w okresie kiedy miałam dość sporo na głowie więc, nie miałam czasu się wgryźć ale taki "smaczek" znalazłam podczas przeglądania prawie od razu, polecam wpis Owki  na ten temat.
Książka jest odpowiedzią na wiele moich wcześniejszych eksperymentów ze skręcaniem runa w jedną stronę, poszukiwaniem trwałości a zarazem nie uzyskaniem "sznurka". Jest tu tyle wariantów przędzenia mocnych nitek - mam nad czym myśleć i co próbować przez długi czas.
Znalazłam to czego szukałam mam runo wmieszane pod skarpety a teraz mam książkę by wybrać najodpowiedniejszy skręt.

Chciałam Wam jeszcze pokazać, że własnoręcznie przędzione nitki kojarzące się z dziewiarstwem lub tkactwem nie zawsze muszą do tego służyć mogą być przeznaczone do prawdziwie koronkowej roboty :))
To drugie z moich lekkich wariactw - koronki - , a że robiłam zakupy uzupełniające sklepik kazałam namieszać i to solidnie różnych czesanek na bardzo cienkie nitki.



Skoro wspomniałam o koronkach to muszę się pochwalić, że do mojej firanki w bratki mama uczyniła mi taki dodatek, który raczej nie zawita na kuchennym stole. 


Dziękując za bardzo miłe memu sercu komentarze pod poprzednim postem pozdrawiam Was serdecznie.


niedziela, 3 listopada 2013

Zadowolenie

Nawet nie wiecie jakie głębokie zadowolenie odczuwam jak patrzę na ten sweter, bardzo mi się podoba, wszystko w nim lubię. Przędza moja, moje farbowanie, moje niedopowiedziane kolory (ponuro jesienne - określenie PM) na dodatek nie gryzie więc, na gołą skórę, dekolt nie za głęboki ale też nie "duszący". Wykrój z moimi wymiarami no wszystko mi pasuje.
Sweter inspirowany znanym wzorem ale cały wykrój narysowałam sama dokładnie pod moje wymiary, zrobiłam wszelkie próby by określić ilość oczek na 10 cm, kombinowałam z raglanem - było z tym trochę pracy ale ja to lubię.


 Zajęcia poboczne tak mnie absorbowały, że wielką radością było dzierganie rękawów, normalnie na tym etapie odczuwam już takie znudzenie robótką, że zaczynam coś nowego a tu wręcz marzyłam by dziergać te rękawy.


główka rękawa centralnie dwa koła wzoru

 Rękawy są dłuższe niż w oryginale ale ja nie odwzorowywałam oryginału tylko robiłam nowy projekt a tylko tak sobie wyobrażałam ten sweter. Mój bezrękawnik jest świetny ale brakuje mu rękawków, przy wyjątkowo ciepłej dzianinie na korpusiku ręce odczuwają zawsze zimno - nawet myślałam czy nie dorobić mu rękawków ale obawiam się, że to by zepsuło fason.



 Takim oto sposobem mogę pochwalić się gotowym ciepłym i wyjątkowo miłym w dotyku swetrem. Korzystając z cudownej pogody 1 listopada oraz braku zajęć PM zrobił mi kilka zdjęć - tak by nie było, że u mnie tylko manekin chadza w tym co udziergam :)


Bardzo dużo czasu zajęło mi dopasowywanie wzoru do zbieranego raglanu (obszar zaznaczony kółkiem) nie do końca tak jak chciałam ale to jedyne satysfakcjonujące mnie zbieganie się wzorów. Obojętnie co przesunęłam zawsze coś nie pasowało - miały być dwie połówki wzoru koła schodzące się.  Ale nijak nie chciał się zgadzać tył i przód a do tego ładna główka rękawa - dlatego są dwa zbiegające się koła przedzielone taką "łezką".

sweter ciepły ale i tak zmarzłam 
 Frasia napisała mi pod którymś postem prezentującym dekolt, że intryguje ją ta agrafka z przodu :) Krótka historia obrazkowa prezentuje jakim sposobem powstał  ładny okrągły dekolt. Sweter jest typową dzianiną Fair Isle więc, nie mogło zabraknąć cięcia.


Cięcia się nie bałam ale tym razem postanowiłam nie zabezpieczać brzegów za pomocą maszyny do szycia tylko ręcznie. Maszyna do szycia czyni brzeg o wiele sztywniejszy a ręczne szycie, w dodatku wełną nadało mu bardzo plastyczne wykończenie.


Polecam ten film pokazuje jak skutecznie a zarazem plastycznie zabezpieczyć brzegi dzianiny przed cięciem, użyłam w tym celu mojej przędzy, która spisała się doskonale.



To ostatnie zdjęcie pokazuje w jakim celu została z przodu ta agrafka pełna oczek - to dół dekoltu.
Jest to jeden z moich ulubionych sposobów dziergania swetrów: na okrągło, pełno wzorów, bezszwowo - jedyny mankament to chowanie nitek dobrze, że już w trakcie dziergania zabrałam się za wszywanie bo nie wiem czy dałabym radę za jednym razem.

zdjęcie nie oddaje ilości tych nitek 
Z danych technicznych to dziergałam na drutach nr 3 ściągacze i pojedyncze rzędy, wzory wrabiane na 3,25. Pomimo przedłużenia rękawów wełny zostało sporo, na całkiem solidny komplet zimowy a tak bardzo nie chciałam kłębuszków.
Pierwotny projekt swetra w celtyckie wzory z kolekcji A. Starmore trochę odsunął się w czasie ale już wymyśliłam jakie runo wymieszam na niego i całkiem możliwe, że do przyszłej jesieni będę mogła pochwalić się następnym swetrem.
Wedle wszelkich stylistycznych poradników osoby z plusem w rozmiarze powinny unikać wzorzystych tkanin, poprzecznych pasków, drobnych wzorków -  na szczęście nigdy nie byłam bardzo "modna" :))