niedziela, 21 grudnia 2014

Szarość

Przędę mglistość ale nie do końca jestem pewna czy dokładnie jest to to czego się spodziewałam. W słońcu wygląda bajecznie, perliście, srebrzyście, mgliście bardzo jasno i wtedy mi się podoba jest właśnie tym czego chciałam.


Pod wieczór w blasku lampy zaczyna być mgłą wieczorową porą, wyraźnie ciemnieje a tego nie za bardzo chciałam, bez słońca i bez lampy jest nocną mgłą z "zerową widocznością". Pod wieczór jest to całkiem ciemna nitka, pocieszam się tym, że będzie to szal noszony na grafitowym płaszczu więc powinien być widoczny.


Nitkę przędę na szal, o którym pisałam tu, oczywiście przed rozpoczęciem przędzenia zapoznałam się z parametrami włóczki z jakiej szal jest zrobiony (50 g - 250 m), w oryginale jest to 2-nitka z BT, ja postanowiłam zrobić moją nitkę o tych samych parametrach. Jest tylko  jedna różnica moja przędza to 4- nitka (eksperyment -bardzo ściśle przędę by nitka się nie mechaciła) . Uprzędłam już dwa motki, jeden z nich to 106 g - 501,6 m czyli udało się trafić z grubością. Pomyślałam, że jak już mam te dwa motki to mogę zakupić sobie wzór, a tam taka notka "With 2 strands of yarn held together" - robić z dwóch nitek razem !! Lekko zgrzytam zębami bo mogłam prząść trochę cieniej i zrobić jedną 9-nitkę w navajo, oby wyglądał ten szal tak jak sobie wymyśliłam bo inaczej zostanę z 0,5 kg nitki o niewiadomym przeznaczeniu.


lewy prany, prawy nie 
Pranie rozpulchnia trochę merynosy więc jest nadzieja, że szal będzie wyglądał jednolicie i nie będzie widać, że jest ze składanej przędzy. Uprzędłam jeszcze trochę Corriedale bo może uda mi się w święta narysować czapkę pod resztki z ostatniego swetra. Dla porównania bieli zrobiłam zdjęcie z moją szarością i białe Corriedale to raczej białe nie jest, a w swetrze ta różnica aż tak mi nie przeszkadzała, może wykorzystam bielsze runo to czapki.


Za to bez zbędnych rozterek przyjęłam to urządzenie, jest to mega wielka golarka do wszelkiej dzianiny i tkaniny. Miałam małą na baterie ale nie byłam z niej zadowolona a i baterie wyczerpywały się zbyt szybko. Ta jest sieciowa z akumulatorem i pomaga mi "odmeszać" wszelkie dzianiny - czapka PM znów ma wzory, oczyściłam również skarpety i nabrały ładniejszego wyglądu, na dodatek ma dodatkowe ostrza więc jest szansa, że posłuży trochę dłużej. 



Wszelkie starsze dzianiny wyglądają po spotkaniu z golarką na młodsze, a i te niedawno zrobione swetry w miejscach newralgicznych odnowiłam.
Wzór gwiezdnej czapki przerobiłam na PDF'a jest do pobrania w pasku bocznym.

Pozdrawiam Was serdecznie i pamiętajcie o Candy :)

niedziela, 14 grudnia 2014

Do moich wydumanych przyjaciół

Trudno mi sobie przypomnieć kiedy zaczęło u nas  funkcjonować  to powiedzonko - " ty i twoi wydumani przyjaciele". Na pewno jest trawestacją tytułu bajki   "Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster".
"Akcja serialu toczy się w świecie, w którym powstający w wyobraźni dzieci przyjaciele mogą pojawić się w rzeczywistości. Zmyśleni przyjaciele nie rosną, w przeciwieństwie do swoich stwórców – którzy po osiągnięciu dojrzałości przestają się nimi interesować i zostawiają ich na pastwę losu. Właśnie w celu zapewnienia opieki wytworom wyobraźni został założony dom przeznaczony dla bezdomnych zmyślonych przyjaciół, kierowany przez podstarzałą panią Foster. Jako, że dom pełni jednocześnie funkcję ośrodka adopcyjnego, jego pensjonariusze mogą zostać zaadoptowani przez inne dzieci."
Na pewno odnosi się do moich blogowych poczynań: a to musiałam komuś odpisać, a to coś skomentować, a to post napisać bo jakże tak bez postu może ktoś się już przyzwyczaił, że się pojawiają - powolutku znajomości z internetu stały się ważne i pożądane. Nie tak od razu powiedzonko się pojawiło, dopiero po jakim roku lub dłuższej obecności w blogosferze zaczęło funkcjonować na dobre. Nie pomogły tłumaczenia, że ci "wydumani przyjaciele" jak najbardziej są realni, że gdzieś tam fizycznie są - sam fakt znajomości w internecie nadaje jej charakter czegoś nienamacalnego i to ugruntowuje moją rodzinę do przypisywania mi zmyślonych przyjaciół :)





 W tej chwili już się nie bronię bo lepszych przyjaciół bym sobie nie wymyśliła, kochają to co ja, bawią się tak jak ja, mają świetne pomysły, którymi się dzielą, pocieszą jak smutno, a na dodatek zawsze są na miejscu wystarczy włączyć komputer :)

 Dlatego dla moich wydumanych ale jakże prawdziwych przyjaciół postanowiłam zorganizować drobne Candy. Nie jest to rocznicowe candy chociaż niedługo będzie prawie 200 postów na dodatek obserwatorów jest całkiem sporo, no i od marca zacznie się piąty rok mojego blogowania więc czemu nie :)
Przygotowałam coś dla miłośniczki farbowania, coś dla prządki i coś dla dziewiarki - zasady takie jak zwykle ale niekoniecznie musicie się chwalić bo zależy mi na tym by obdarować kogoś kto do mnie zagląda. Jak zwykle trzeba wybrać i zapisać się na jedną rzecz a kto zostanie obdarowany ogłoszę 4 stycznia.

Pierwszy fant to barwniki do wełny z Eurolany - zestaw podstawowy w CMYK (no prawie :) Barwniki są bardzo wydajne i spokojnie można nimi ufarbować wiele kilogramów wełny.



Drugi zestaw to 250 g runa rasy Merynos 23 mic w ośmiu zimowych odcieniach, w sam raz do mieszania na fantazyjną przędzę lub na nitki pod wzory wrabiane w stylu Fair Isle.



Trzeci zestaw to moja przędza Bfl + moher, każdy motek ma trochę ponad 100 g, w skręcie navajo - do wyboru albo odcienie lawendy lub pistacja z limonką.


Życząc  miłej zabawy pozdrawiam Was serdecznie moi wydumani przyjaciele :))



niedziela, 7 grudnia 2014

Pocieszacze

Czekałam z niecierpliwością na uzupełniane stanów w sklepiku, mam prawie pół roku na myślenie co tu wymyślić :) Wymyślam mieszanki dla siebie jedne ciekawsze inne mniej,  komponuję pod względem koloru, jakości runa, no i przeznaczenia. Tym razem chodziła mi po głowie jakaś srebrzysta kompozycja, z połyskiem , a wszystko przez przedostatni katalog z BT.



przędzie się srebro

 Jakiś czas temu się pojawił wzbudził mój zachwyt i nie tylko mój - Theli również wzdycha do kilku projektów z niego. Mnie zachwycił ten szal, jakoś tak mnie ujęła jego prostota a zarazem elegancja - no napatrzeć się nie mogę. Zachciało mi się takiego w połyskliwej szarości, włóczkę można kupić  w BT ale jak to policzyłam to wyszło mi, że sama sobie zrobię, na dodatek z jedwabiem.

zdjęcie z katalogu Brooklyn Tweed 
To pierwsze takie odstępstwo jakiego się dopuściłam, na mieszankę wybrałam MERYNOSY,  no cóż o kolor chodziło, a szary merynos wpada w taki niebieskawy odcień, na dodatek Polwarth to bardzo białe runo no i jedwab dla blasku - z każdego rodzaju runa jest równa część ale teraz myślę, że bieli mogło być jeszcze więcej. Postanowiłam, że uprzędę jak tylko cienko się da, bardzo dobrze skręcone nitki by się nie "mechaciły" - będzie to jak się uda,  4- nitka - taka z tych cieńszych.  Jak na razie nitka jest cienka i ma taki satynowy połysk tylko natura nie chce współpracować podczas robienia zdjęć.

zdjęcie nie oddaje prawdy o kolorze :(


Przędzenia będzie trochę bo mam tego 500 g, na drutach coś tam kończę ale ostatnie niepowodzenie z litewską rękawiczką tak mnie zdołowało, że 500 g runa zupełnie nie wystarczy jako pocieszenie.
W tym samym katalogu z BT zobaczyłam sweter, który też chętnie bym uczyniła dla siebie (po kilku przeróbkach) ale już bez konieczności przędzenia na niego wełny wystarczy kupić i tak też się stało.

zdjęcie z katalogu Brooklyn Tweed
Jak już robiłam zakupy uzupełniające do sklepiku to czemu nie kupić sobie włóczki w dodatku wełny z jedwabiem w całkiem znośnej cenie, wyglądała ładnie na zdjęciu taki niby grafit niby szarość, zamiast nazwy koloru słowo "gentleman".  No i mam dżentelmena w brązie :) Niby nic się nie stało bo brąz też kocham ale ja już się nastawiłam na grafit. Sprawa musi dojrzeć, a że sweter będzie miał kieszenie i będzie rozpinany w całości, i rękawy nie będą lewe tylko prawe to może uda się go zrobić z tego brązu. 



Z nowości w sklepiku pojawiła się alpaka suri, przypominająca w dotyku i wyglądzie jedwab, jedno z run, które od dawna chciałam przetestować oraz runo lamy. 


Alpaka suri


Runo lamy wzbudziło mój zachwyt, jest to wersja "odwłosiona" - moje słowotwórstwo ale tak oddam najlepiej charakter tego produktu. W przypadku wielbłądów, jaków czy innych zwierząt o mieszanej okrywie włosowej lamy posiadają ją również - w bardzo miękkim i delikatnym puchu znajduje się sporo włosów ostrych. Specjalny proces wyczesywania pozwala na usunięcie niepożądanych grubych włosów pozostawiając sam puch. Puch lam ma jeszcze inną zaletę jest o wiele dłuższy od puchu wielbłąda i jaka, a to przy przędzeniu spora zaleta. 


Lama w śmietankowej bieli

Tak mi się spodobała ta miękkość, że chyba uczynię sobie jakąś czapkę lub rękawiczki w takiej śmietankowej bieli. Przez te lata obróbki wełny i nie tylko jej, dochodzę do wniosku, że runo owcze prosto ze strzyży jest o wiele prostszym i wdzięczniejszym materiałem do samodzielnej obróbki niż wielbłądowate. Taką lamę czy wielbłąda trudno ręcznie pozbawić ostrych włosów, a alpaki też bywają różne - mnie dźgających wielbłądów starczy - teraz chcę miękkości. 
Z nowości wełnianych jest runo rasy Kent Romney, chciałam je już kupić jakiś czas temu ale była tylko wersja nieuczesana. Postanowiłam również nie kupować wersji Bfl pasmowo mieszanej z jedwabiem (zostały resztki), od tej chwili w sklepiku będzie tylko moja wersja równomiernie mieszana - jest trochę droższa ale moim zdaniem równomierne mieszanie jest dużo sensowniejsze. 

Przędąc srebrzyste nitki pozdrawiam Was serdecznie.