niedziela, 25 grudnia 2016

Taki szaliczek

Można by przypuszczać, że szalik to najprostsze dzierganie jakie może być, no bo cóż trudnego w zrobieniu prostokąta dzianiny w odpowiednich wymiarach. No chyba, że się wymyśli coś co jest szalikiem ale zachowuje odpowiednie parametry estetyczne  - przynajmniej dla mnie :) 



Wrabiane wzory mają to do siebie, że lewa strona, jest lewą stroną, w wypadku czapki, skarpet, swetrów to specjalnie nie przeszkadza, jednak już w przypadku szalika ta lewa strona nie za bardzo jest pożądana. Można zastosować "podwójne dzierganie" ale jak ktoś stosował to wie ile to wymaga samozaparcia a mnie na razie nie stać na prawie 2 metry dzianiny w tej technice.


Kiedyś popełniłam już podobny szalik, powstał z przemożnej chęci pozbycia się resztek włóczek, które zaczęły powoli wysypywać się z szafy. O dziwo ten szal szybko znalazł bardzo zadowolonego amatora gdzieś w Wielkiej Brytanii, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie jest to całkiem zły pomysł. Na bazie tego "resztkowca" powstał szalik - prezent do wcześniej czynionych rękawiczek, czapki i getrów . Wszystkie te dzianiny mają wspólny motyw wielkiej czerwonej gwiazdy na pasiastym tle ( wzór z Drops'a przerobiony na moje potrzeby).


Reszta wzorów to wariacje na temat gwiazdek lub po prostu wzór wpasowujący się w wymiar wzoru głównego. Szal dopełnia prezentowany wcześniej komplet a warkocze na szarym tle nawiązują do warkoczy pojawiających się w getrach. Niestety tym razem włóczka nie jest moją przędzą, jest to nowy produkt Drops'a Flora, włóczka to mieszanka wełny i alpaki (50g - 200 m). Włóczka całkiem przyjemna podczas dziergania na dodatek miła w dotyku a kolorystyka zbliżona do tej, której potrzebowałam.


Szal ma niecałe 2 metry na jakieś 16 -17 (x 2) cm, tak się śpieszyłam, że nawet dokładnie nie zmierzyłam ale to całkiem spory kawał dzianiny. I tu właśnie muszę nadmienić, ze niby taki szalik a wymagał dość sporo pracy :)
Nosić można na kilka sposobów a łączenie z żywych oczek daje możliwość przerobienia na tradycyjny szalik z dwoma końcami. Prezent został przyjęty przychylnie a ja mam nadzieję, że posłuży kilka lat nie nudząc się zbyt szybko.

Włóczki zostało na skarpety więc będą jeszcze skarpetki, które już się tutaj pojawiły a przynajmniej ich kawałek. Od ponad trzech tygodni walczę z rwą kulszową więc przędzenie w dalszym ciągu w ilościach aptekarskich ale na drutach na pewno coś powstanie a skoro coś powstanie to na pewno tu zaistnieje.

Gwieździsty szal jak najbardziej wpasowuje się w święta z gwiazdką w tle, wiec na dalsze świętowanie wszystkiego dobrego ślę.

piątek, 23 grudnia 2016

Świątecznie


Świąt choinką pachnących,
Oraz śniegiem skrzypiących,
Prezentów wspaniałych,
Wielu kolęd wyśpiewanych,
Świąt wolnych od zmartwień,
Z barszczem z uszkami i z karpiem
W Boże Narodzenie samej radości
i wełnianych przyjemności :)

Życzę Wam wszystkim. 

niedziela, 18 grudnia 2016

Trochę medytacji

Tragicznie jest prowadzić sklepik z czesankami, do tego wymyślać własne mieszanki i nie mieć szans na to by sprawdzić co się namieszało, bo zwyczajnie nie ma czasu. Jedna z takich mieszanek zaistniała w sklepiku ponad rok temu, sprzedała się a ja nawet nie wiem czy to dobre było, czy proporcje dały taki efekt jak sobie wymyśliłam - teraz nawet nie pamiętam czego się właściwie wtedy spodziewałam - jaki miał być ten efekt "łał" :)


Jak w przypadku wszystkich czesanek została mi resztka, zupełnie niehandlowa jakieś 75 g, a że czasu nie mam wcale ale niekiedy w ramach terapii koniecznie trzeba prząść obojętnie co byle posiedzieć przy kołowrotku to przędę. Kiedyś przeczytałam w Spinning Daily, że przędzenie jest jak joga bo wycisza i w 100 % to potwierdzam ja tak odpoczywam.
Przędąc zastanawiam się nad tą mieszanką : w składzie merynos 18,5 mic, jedwab i kaszmir, przędę drobną nitkę by podwoić i już wiem, że merynos to nie jest wełna dla mnie, nigdy nią nie była i nie będzie. Nie ma sensu ładować drogiego kaszmiru z jakimś ostrym włóknem więc stąd ten merynos ale zupełnie nietrafiony jak jest "budyniowaty"tak pozostał, pomimo dodatku jedwabiu i kaszmiru.


Mam w planach, bez planu na przeznaczenie tych motków po prostu prząść te moje mieszanki by przed następnym zamówieniem uzupełniającym stany sklepiku skrystalizował mi się obraz mieszanki o właściwych parametrach. Mam nadzieję, że będzie to coś co docenią również inne prządki.
Na razie cieszę się tymi drobnymi chwilami medytacji przy kołowrotku :)
Z ostatnio pokazywanych "roladek" uprzędłam nitkę, nie wygląda tak źle jak mi się wydawało po praniu ale na razie będzie nabierać mocy prawnej bo na drutach będą przez dłuższy czas królować skarpety mam do zrobienia z 6 par, wszystkie do rozdania "po ludziach".


Na pewno będzie pokazywać się rękawiczka wg tego wzoru co na zdjęciu pod spodem ale robiona z Holst'a, który ostatnio kupiłam. Ta na zdjęciu to moje letnie wprawki ale przędza to shetland typu lace, niby wydawało mi się, że powinien zdać egzamin ale nic z tego zupełnie mi się nie podoba, a że dzierganie tego typu to jednak ekstrema będzie się tu przewijać w wielu odsłonach .



Za to zupełnie szybko robi się skarpety i mam nadzieję, że te trafią przed świętami razem z szalikiem do właścicielki. Szalik z ostatniego wpisu skończony, zostało trochę włóczki w sam raz na chudo małe skarpety, a że to jedna z tych par, które mam uczynić to robię ciągiem, wzory trochę z szalika, trochę z innych skarpet, powinno być ok. i tak jak na kogoś z zapaleniem nerwu kulszowego całkiem dużo udało mi się zrobić :)



Pozdrawiam Was przed świątecznie z takim zimnem za oknami, że skarpety wełniane są wręcz pożądane :)

niedziela, 4 grudnia 2016

Bez zmian

A u mnie bez zmian nie wiem czy to znak czasów, czy już ten etap w życiu kiedy wszystko trwa wieki, pomysłów tysiące, zajęć dziesiątki tysięcy a czasu nie ma -  wyszedł jakiś rok temu i nie wrócił :( 
Zrobiłam dziecku skarpety (rozmiar 45 :),  z mieszanki bawełny z wełną (włóczka z Drops'a)  nie wiem czy na skarpety to dobry wybór. Pięta nie dość, że robiona fałszywym angielskim to wzmocniona nitką, którą dodają do włóczki Lang w wersji na skarpety ale czy ta włóczka długo wytrzyma nie wiem, chyba raczej nie. 


Sama włóczka zwróciła moją uwagę z powodu właśnie tego nietypowego połączenia, taka sprężysta bawełna niby chłodna a jednak objętością zapowiadająca ciepło. Mam nieodpartą chęć wypróbowania tego w swetrze i już nawet wiem, który to będzie.
Sama włóczka jest dwukolorowa ale w wypadku skarpet zupełnie to nie przeszkadza, za to na sweter wybiorę może coś bardziej jednolitego.


Jakieś dwa tygodnie temu lub nawet więcej narysowałam wzór na szalik i ten nieszczęsny szalik jeszcze z dwa tygodnie będę czynić. Szalik jest na prezent więc całości na razie nie pokaże tylko wzór główny, który przewija się przez cały komplet. Jest to takie dzierganie i w takiej ilości, że prawdopodobnie z powstałej dzianiny byłby sweter. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć jeszcze w tym roku.


No i jakoś tak nawet nie wiem kiedy postanowiłam namieszać bo jak dłużej nie będę prząść to popadnę w rozpacz. Mieszanki nie dużo, wykorzystałam jakieś resztki, oraz inne mieszanki nawet nie wiem co dokładnie tam jest - na pewno trochę brązowego Corriedale, trochę innego owczego brązu, trochę alpaki w brązie, coś czarnego podejrzewam bambus, jakieś włókno roślinne - to te białe, no i kolorowy jedwab.


Zdjęcie z lampą ukazuje dopiero w pełni blask jaki daje jedwab, bo przy zwykłym świetle to tylko plamy koloru. Mam zamiar zrobić trochę grubszą nitkę połączyć z inną równie grubą i zobaczyć jak będzie się prezentować w dzianinie.


Nie wiem czy na przyszły tydzień wpis się ukaże a całkiem możliwe, że będzie coś dopiero na święta w desperacji zaczynam przygotowywać list gończy za zbiegłym "wolnym czasem" :(

Pozdrawiam Was niedzielnie z zimą za oknem i bolącym gardłem - jeszcze tego mi trzeba.

poniedziałek, 28 listopada 2016

Dla mieszających

Tych, którzy wczoraj się zawiedli w oczekiwaniu na wyniki głosowania bardzo przepraszam niekiedy wszystko się sprzysięgnie i nie da rady dotrzymać terminu :(
Ale dzisiaj już są,  oto karteczka z osobą, która namiesza do woli :)
Głosów było tyle, że mogłam sobie pozwolić na ręczne wypisanie karteczek, ręka PM pomagał w wyłowieniu tej jednej karteczki...


... i wyłowił Izę z Kidowa :)



Droga Izo proszę o kontakt mailowy, adres może gdzieś mam ale tak celem przypomnienia poślij. Bardzo Wam dziękuję za chęć zabawy i zostawione komentarze :)



ힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸힸ



W sklepiku pojawiła się informacja, że : czesanka z jednego rodzaju w większej ilości niż 100 g, może być w kawałkach i te kawałki niekoniecznie będą wartościami sklepikowymi (100 g, 50 g itp.).
Wstawiłam taką informację, bo ostatnio klientka kupiła większe ilości i dostała w kawałkach, wynikła z tego sytuacja, której ja nie chciałam a i klientka była niezadowolona.
W idealnym świecie gdy kupuję czesankę np 3 kg South American to powinnam dostać to w całości, tak jak każdą inną czesankę ale nie żyjemy w idealnym świecie i czesanki przychodzą niekiedy w kawałkach. Zwróciłam na to uwagę dostawcy - pięknie przeprosili ale stwierdzili, że niekiedy się porwie (luźna czesanka, lub super delikatna albo po prostu czynnik ludzki - ktoś za mocno pociągnął).  Awantury robić nie będę bo mam zamiar od nich dalej brać a odsyłać też mi się nie chce i nie opłaca.
W przypadku gdy ktoś kupuje z każdego rodzaju po 100 g staram się by czesanka była w całości ale przy większych ilościach może się zdarzyć w kawałkach i to niesymetrycznych. Niestety jeżeli dostanę czesankę w kawałkach po 336 g , 266 g lub jeszcze inne magiczne wartości to nie będę tego równać do 100 g wartości sklepikowej - bo cóż pocznę z tymi wszystkimi resztkami - przecież to to samo runo w tej samej jakości a nie jakiś odpad. Ja naprawę nie rwę tego runa złośliwie i z całych sił staram się by było w jednym kawałku.
Jeżeli jakaś prządka kupuje u mnie większą ilość to nawet farbując czesankę z myślą o większym projekcie zupełnie spokojnie sobie z tymi kawałkami poradzi nie wspominając już o przędzeni jednolitego runa.
Gorzej jak czesanka ma zostać ufarbowana i pójść dalej w świat w tym wypadku z kawałków się nie poskleja, dlatego rozumiem rozgoryczenie mojej klientki, która już miała zamysł w głowie a tu kawałki.
Więc jeżeli kupujecie większą ilość w jednym rodzaju a macie zamiar to runo ufarbować i sprzedać dalej lub komuś zrobić prezent i koniecznie chcecie by było w jednym paśmie to proszę o taką informację bo może się okazać, że nie zawsze wszystkie runa będą w jednym paśmie.


Nietypowo, poniedziałkowo pozdrawiam Was.

niedziela, 20 listopada 2016

Przyjemniaczek

Nawet nie mam pojęcia jak inaczej określić ten sweter, miły, przyjemny w zakładaniu, opatulaniu się no taki w sam raz by się wtulić w chłodne dni - taki przyjemniaczek :)


Kolor to perłowa szarość ze szczyptą beżu, oczywiście o tej porze roku zupełnie nie do odtworzenia na zdjęciach, drewniane guziki w brązie podchwyciły tę nutkę beżu i ładnie się wpasowują. 
Sweter zrobiony wg wzoru z BT, wzór zakupiłam i jak zwykle przerobiłam na swoje potrzeby, miałam zamiar zrobić coś na podstawie zdjęć ale ten wzór niby prosty okazał się bardziej skomplikowany niż myślałam chociaż podczas dziergania całkiem przyjemny.  


 Oczywiście zupełnie nie rozumiem robienia całego swetra w częściach a później zszywania, dlatego mój jest kompromisem pomiędzy pierwowzorem a moją niechęcią do szycia. Tułów jest zrobiony w całości bez szwów bocznych i tych na ramionach (oczka żywe zebrane szydełkiem), rękawy miały być też od góry ale wzór z główką swetra nijak nie chciał współpracować, musiałam tradycyjnie zacząć od ściągacza i rękaw nie dość, że zszyć to jeszcze wszyć.


Oczka dodajemy i odejmujemy po 2 więc zęby tych poczynań wręcz się szczerzą ale co zrobić odejmowane czy dodawane pojedynczo zaburzałoby prawo lewą fakturę całości.



Plecy również w plecionki, przedzielone rombami oczek prawych i lewych, ogólnie całość całkiem zgrabna ale gdyby taka nie była to bym aż tak nie chciała go zrobić. Na manekinie rękawy wiszą bezładnie a korpusiki też taki chudziutki - ja wypełniam ten sweter lepiej :) Niestety manekiny nie robią zdjęć więc z braku czynnika ludzkiego manekin obnosi sweterek a ja robię za fotografa.



Wzór jest dość drogi bo 8 $ do tego naliczyli jeszcze podatek i wyszło prawie 40 zł, dla Amerykanów to wydatek niezauważalny ale u nas to jednak sporo pieniędzy. Jedynie co mnie pociesza to to, że zaczynanie i wykańczanie swetra oznaczało opanowanie włoskiej metody nabierania i zamykania oczek 2 x 2 -   no i opanowałam :)
Na sweter w rozmiarze 42 + (wg wzoru jest to rozmiar S) zużyłam 11 i pół motka włóczki Merino Extra Fine, sama włóczka niewiarygodnie miękka i sprężysta, po upraniu wydaje mi się, że jeszcze zyskała na miękkości o ile to możliwe w tym przypadku. W opisie włóczki przeczytałam, że jej splot szczególnie podkreśla wzory fakturowe no i chyba tak jest :)
Robiony na drutach ChiaoGoo -  bambus z czerwoną żyłką i zaczynam powoli myśleć, że lepszych drutów jeszcze nie miałam.

Pozdrawiam Was serdecznie i do przeczytania na przyszły tydzień a to wpis z wynikami candy, więc ktoś się ucieszy :)

niedziela, 13 listopada 2016

Kolejna próba

Ja mam czapek pół szafy i nie chodzę w nich lub czynię to sporadycznie, PM ma może 3 i chodzi stale w jednej . Doszłam do wniosku, że skoro zrobiłam całkiem przyjemne dla oka rękawiczki dla PM to może czapka do kompletu będzie równie udana. 


Jak ma się jako takie pojecie o konstrukcji takiej czapki a na dodatek wzór z rękawiczek to zrobienie czegoś nowego nie wymaga wiele czasu a na dodatek przynosi dużo radości. Wzór powstał bardzo szybko z wytycznymi PM, że ma być podwójny brzeg i koniecznie rozmiar z tej jedynej czapki (wspomnianej w linku) - łatwo powiedzieć gorzej ze zrobieniem. 


 Czapka niby jest taka sama wymiarowo ale jednak inna bo to alpaka a ona zachowuje się zupełnie inaczej niż wełna, zero sprężystości, włókno się "leje", nie trzyma głowy jak wełna, więc PM nie do końca zaaprobował nową, no niby będzie chodził wielką zimą do rękawiczek ale ja stawiam na starą czapkę.


Sam wzór mi się podoba a czyniąc zakupy włóczkowe wpadło mi kilka motów w tej kolorystyce pod sweterek dla mnie taki z okrągłym karczkiem lub coś w tym stylu, tylko śnieżynki u mnie będą białe bo tu ich prawie nie widać.


 Czapkę prezentuje głowa z plastiku - nie marudzi, że nie ma czasu, że nudno tak stać, i że musi się przekręcić lub poprawić ułożenie - cierpliwy ten plastik.


Ściągacz ma pod spodem listwę prawych oczek, jest przez to cieplejszy, nie "rozjeżdża się" tak trzymając alpakę trochę w ryzach. Robótka przyjemna i na dodatek przy moich brakach czasu dość szybka, zanim się znudziłam to skończyłam.



 A teraz umieszczam zdjęcie czegoś przeciwko czemu protestuję, no nie powinny powstawać takie projekty bo chora jestem (pod zdjęciem link do strony). Ta prostota zwieńczona tak pięknie skrzyżowanymi oczkami tworzy coś co do mnie mówi - musisz taki mieć. Na razie patrzę podziwiając, prawie walczę ze sobą by nie zakupić włóczki pod to cudo, wzór drogi bo 12 $ i nie wiem czy jest tam schemat, jak tylko opis to muszę się bardzo zastanowić.

Botanical Yoke Pullover
Pozdrawiam Was niedzielnie z mrozem za oknem i dryfującymi płatkami śniegu - nieodwołalnie nadchodzi zima :(

niedziela, 6 listopada 2016

Dla tych co chcą namieszać ...

.... dla tych co mieszają i mają niedosyt i dla tych co chcieliby ale się boją - tym  wszystkim dedykuję dzisiejszy wpis :)
A wpis będzie krótki bo ogłasza drobne candy -  cukierasy dla wszystkich mieszających lub mających taką nieodpartą chęć. Trochę nietypowo u mnie, bo fant tylko jeden ale skoro blog o przędzeniu to od czasu do czasu trzeba dopieszczać prządki :)



W skład fantu wchodzą czesanki : około 100 g merynosa w naturalnym brązie, również ok. 100 g wełny Finnish w naturalnej szarości do tego  po torebeczce jedwabiu w wersji gręplowanej i w postaci nitek. Dorzucę jeszcze kilka chustek jedwabnych naturalnie białych celem jakiegoś eksperymentu :)
Zasady zabawy takie jak zawsze u mnie po prostu proszę wyrazić chęć udziału w komentarzu pod tym postem i tyle :)


Osoba, która będzie mogła namieszać do woli dowie się o tym 27 listopada czyli tak na chwilę przed Mikołajem.

                                ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A ja im mniej mam czasu tym bardziej powiększam zapasy włóczek, z solennych postanowień o nie pomnażaniu stanów włóczkowych, pozostał cień wspomnienia. Właściwie to myślę, że ostatnie zakupy to namiastka tego, że jak nie przędę to przynajmniej tak się ucieszę nową włóczką - trochę to żałosne ale co zrobić jeszcze nie mam czasu zasiąść do kołowrotka.

Zakupiłam nową włóczkę z oferty Dropsa mieszankę wełny z alpaką mam zamiar zrobić z niej szalik, we wzory wrabiane i ma to być prezent do wcześniej czynionych rękawiczek, czapki i getrów. Nie dam rady uprząść na szalik wełny, a szalik to jednak rzecz zimowa więc czas na niego. Nie ograniczyłam się do włóczki na szalik, kupiłam wspomnianej włóczki jeszcze trochę dla siebie celem eksperymentów, kupiłam też mieszankę wełny z bawełną mam zamiar zrobić skarpety, sama bawełna nie za bardzo zdała egzamin a to połączenie ma szansę zaistnieć szkoda tylko, że włóczka jest dość gruba 50 g - 110 m - nie pozostawia to pola do stosowania jakiegoś wzornictwa.



W tym samym miejscu zakupiłam druty na litewskie rękawiczki, sprawa odżyła dzięki mojej czytelniczce, która podziela moją miłość do tych drobnych dzieł sztuki :) Mam metalowe druty w tym rozmiarze ale o długości 20 cm i muszę przyznać, że ktoś zmanierowany tak jak ja przez druty bambusowe nie jest w stanie dziergać na metalu a w dodatku tak długim. Niestety o drutach bambusowych w rozmiarze 1.25 mogę zapomnieć, więc kupiłam karbony mam nadzieję, że nie będą tak śliskie a na dodatek mają 5 cm mniej na długości a dla mnie to zaleta.


A jak już się ma druty, parę wzorów, do tego książkę o tematyce i kilka prób uczynienia takich rękawiczek zdatnych do noszenia to koniecznie trzeba posiąść odpowiednią włóczkę. Od dawna czytałam o włóczce Holst ale jakoś tak bez przekonania bo właściwie to merynos więc jak dla mnie mała atrakcja. Ale po pierwsze metraż jak najbardziej wpasowujący się w rękawiczki, które chcę zrobić, a po drugie powinno się zabronić takiego opisu kolorów jaki stosują w Magic Loop'ie. Uwielbiam nieoczywiste kolory a kolorystyka włóczki Holst nie jest do opisania jednym słowem no i przepadłam dla tych opisów, na dodatek obawiam się, że wrócę tam by zakupić coś właśnie dla tego opisu :)


Życząc Wam miłej zabawy obiecuję następny post o czymś co jednak pomimo braku czasu powstało.



niedziela, 23 października 2016

Sari Silk czyli jedwab z Indii

Jakieś cztery lata temu dostałam cudny prezent w postaci "śmieciowych battów" (pod linkiem opowieść o nich) tak mnie zachwyciły, że od tego czasu moje myśli cały czas krążą wokół własnoręcznych mieszanek . W takich mieszankach można wykorzystać wiele materiałów, rzeczy uważane przez innych za odpad w połączeniu z czesanką dostają drugie życie i to wręcz podziwiane "życie" :) 

gręplowane odpady jedwabne po sari

Nie będę ukrywać ale po wełnie drugą moją miłością jest jedwab, nie ma chyba drugiego tak pięknego a za razem uniwersalnego włókna jak właśnie jedwab. Odpady po produkcji sari są bardzo dobrze znane prządką tworzącym własne mieszanki pod nitki, co nie powinno dziwić bo jest to jedwab po produkcji jednych z droższych materiałów do tego pięknie wybarwiony.
Resztki jedwabiu zakupiłam u źródła czyli w Indiach w miejscu gdzie sari jest produkowane i muszę przyznać takie zakupy to też przygoda szczególnie dla PM, który jeździł po urzędach celnych by załatwić formalności za niespełna dwu kilogramową paczuszkę.

nitki jedwabne 
Takim to sposobem mogę wzbogacić ofertę w sklepiku o dodatki do własnoręcznych mieszanek, pierwsze zakupy nie były zbyt wielkie ale zobaczymy może będzie to stała pozycja w sklepiku. Nitki mienią się wieloma kolorami za to jedwab gręplowany w przewadze błyska pomarańczem tak często widywanym w strojach indyjskich. Kolorów nie będę wybierać tak więc przygoda z tworzeniem nitki zacznie się już w momencie zakupów - nie wiadomo jaki kolor się dostanie :)



Oprócz nitek poprodukcyjnych, kupiłam również wstążki jedwabne jest to odpad tkacki ale doszłam do wniosku, że idealnie wzbogacą jakieś projekty tkackie w stylu Chanel.
Wstążki są prawie białe więc nadać im można dowolny kolor i nie będę dzielić tych motków, motek to ok. 100 g i ok 85 m (90 jardów).


Ostatnia rzecz, która przyszła w paczce z Indii to "silk fiber sheet" - naturalny jedwab w płachtach, jest solidnie droższy od morwowego i trochę skrzypi ale z samej ciekawości musiałam zobaczyć co to jest i jak się będzie przędło a włókna są pięknie długie.

Czasu mi od ostatniego wpisu nie przybyło a jest go wręcz jeszcze mnie ale nie mogłam się powstrzymać by nie poczynić małych prób jak to będzie wyglądało w nitce. Niestety nie mam drumka ani tabliczki do robienia rollagów ale na zwykłych czesakach też można coś wymieszać :)


Brązowy merynos upstrzony turkusowym puchem jedwabnym nie wymagał specjalnie dużo pracy.


Za to nitki jedwabne są dość niesforne robią pętelki i kokony ale o to chyba w tej nitce chodzi by zaskakiwała nie tylko kolorem ale również fakturą.


Druga mieszanka to wełna, tencel i nitki z sari.


Ilości nawet trudno nazwać aptecznymi, te kilka chwil przy kołowrotku uświadomiło mi jak bardzo mi brakuje przędzenia :( Niestety muszę jeszcze jakiś czas poświęcić na pracę  i może będę miała na tyle czasu by znowu cieszyć się z tworzenia własnych nitek szczególnie teraz kiedy mam jeszcze takie bogactwo do wyboru.


Obie nitki bardzo mi się podobają na dodatek ta brązowo turkusowa ma już jakieś nieśmiałe widoki by zaistnieć w dzianinie - tylko ilość musi być większa.



Jedwabie w sklepiku będą sprzedawane pod angielskimi nazwami by nie stresować PM, który często wypisuje paragony :) Oczywiście w opisie będzie kilka słów po polsku :)

Nie odpisuję na komentarze, nie komentuję ale jak tylko minie szaleństwo to nadrobię wszystko ...
no taką mam nadzieję :)

Pozdrawiam Was niedzielnie.

niedziela, 9 października 2016

Mężowskie rękawiczki

Pod koniec zimy jakoś tak na przełomie lutego i marca będąc w Aldi'ku PM zobaczył rękawiczki i stwierdził, że chociaż jest mu zawsze ciepło, to niekiedy rękawiczki by się przydały. Oczywiście ja skwapliwie rzekłam, że po co kupować ja uczynię. Uczynić jedno a zadowolić PM to już inna historia, no bo muszą być takie ciepłe ale żeby dało się w nich coś zrobić bez zdejmowania, na dodatek oczywiście odpadają wszelkie jaśniejsze barwy - ze względów oczywistych :)


Pierwsza moja myśl to uprząść wełnę ale jak na złość od ponad 4 tygodni na kołowrotek  tylko spoglądam, nie mam czasu  by prząść :(  Za to mam całkiem spory zapas włóczek wszelakich a na dodatek po mężowskim swetrze zostały motki alpaki i to w bardzo stosownym kolorze na takie rękawiczki. Nie chciałam zrobić ich całych w graficie, na dodatek wzory wrabiane ładnie pogrubiają dzianinę przez co jest cieplejsza za to palce robione na drutach nr 2 bardzo ściśle, są władne coś tam czynić a za razem są ciepłe.


Wzór na rękawiczki jest z książki "Fearless Fair Isle Knitting" - Kathleen Taylor, pozycja która leży już u mnie bardzo długo ale rzadko jest wykorzystywana, wzór musiałam trochę przerobić ale i tak uważam, że wyszło całkiem dobrze. 
Z wielkim żalem zauważyłam, że rysowanie wzorów ręcznie już mnie tak nie bawi jak kiedyś w tej chwili, może to spowodowane brakiem czasu - ręczne rysowanie przegrywa z Corel'em. 


O wiele prościej i szybciej tworzę wzory w programie niż na papierze, pomyłki niweluje się w sekundę nie mówiąc o wyrazistości wydruku. 


na projekt z bielą lepiej się patrzy (nie cierpię "ślepić" podczas dziergania)


Na projekcie gwiazdki wyraźnie są widoczne ale ja nie miałam zamiaru używać białej nitki (ze względów oczywistych) zamiast białych śnieżynek są jasnoszare a czerwień nie jest czerwienią tylko nitką pozostałą z moich rękawiczek o wdzięcznej nazwie "suszone pomidory" :)



Wzór przez użycie szarości nie jest tak widoczny ale o to mi chodziło w przypadku męskich rękawiczek, za to damskie można z powodzeniem uczynić z białymi śnieżkami.
Długość palców kontrolowana podczas dziergania więc rękawiczki są dokładnie na wymiar :)
Do rękawiczek będzie czapka do kompletu i takim to sposobem PM ma sweter z alpaki i zimowy komplet z resztek po swetrze.

A ja przeglądając nowy katalog z BT zachwyciłam się tym cudnym projektem swetra autorstwa  Norah'y Gaughan ( bardzo lubię jej projekty) i nawet długo się nie zastanawiałam, okazało się, że wełna jakoś sama się zakupiła :) Cóż począć, uprząść nie mam czasu a bez kołowrotka jest źle a gdyby jeszcze brakło dłubania na drutach to już byłby kataklizm.


https://www.brooklyntweed.com/shop/mohr-for-her/
Wełnę wybrałam w kolorze jasnego beżu z nutką szarości i jest to Merino Extra Fine z Drops'a, w opisie jest, że włóczka jest tak skręcona by uwydatniać wzory strukturalne a to rzecz, którą bardzo chcę sprawdzić, kto wie może podpatrzę i da się kiedyś spróbować uprząść ręcznie taki rodzaj nitki. 

Nie wiem kiedy na blogu o przędzeniu pojawi się jakiś wpis o tej tematyce ale obiecuję, że następny będzie o nowościach w sklepiku, które mogą urozmaicić zwykłą czesankę :)

Pozdrawiam Was z nadzieją na ciepłą słoneczną jesień.