niedziela, 30 kwietnia 2017

O rękawiczkach - bo dawno nie było

Mało miałam czasu w minionym tygodniu, pracy ogrom, wizyty lekarskie, mało ciekawe badania, ciekawsze ale płatne badanie rezonansem, na ogród spoglądałam ze smutkiem bo tonął albo w strugach deszczu lub krył się pod śniegiem i nawet się nie spostrzegłam a tydzień minął.
 Nie udało mi się nic namieszać na drumku, nic ufarbować, nic uprząść sensownego ale nareszcie skończyłam rękawiczki, które już tu na różnym etapie powstawania się przewijały, przerobiłam dziecku skarpety i zaczęłam swoje.


Rękawiczki są zrobione na podstawie wzoru znalezionego na Pinterest'cie, wzór wg mnie bardzo ładny, charakteryzuje go staranność o szczegóły, kciuk ładnie dobrany z wnętrza dłoni, do tego ten wzorek po bokach oddzielający wzór wierzchu i spodu, wszystko niby przemyślane i policzone. 


Pozorne dopracowanie szybko się ujawniło, bo w rękawiczkach wzór wnętrza dłoni miał przechodzić płynnie we wzór na palcach tylko nijak się nie zgadzało, do tego palce są bardzo krótkie, ja faktycznie mam dość długie palce ale te mają rozmiar narzucony wzorem a to nie zawsze idzie w parze z rzeczywistymi potrzebami. Na szczęście rękawiczki przymierzała moja mama i u niej nie wygląda to aż tak źle może jednak na kogoś te rękawiczki będą.

kciuk też ma po bokach ten rzymski szlaczek

Niestety z braku mniejszych "pomocnych" dłoni,  rękawiczki prezentowane są na moich dłoniach i wygląda to trochę tak jakbym zabrała je przedszkolakowi i na gwałt pchała moje zbyt długie paluchy w króciutkie paluszki "starszaka".



Wzór mankietu w oryginale miał dwa kawałki, wierzch i spód ja postanowiłam, że będzie płynnie otulał nadgarstek do tego brakowało 6 oczek ale przecież tak jest o wiele ładniej niż w kawałkach.
Ja też odwróciłam w mankiecie kolorystykę wzoru z tłem, tak jest mniej monotonnie.

moje palce zaczynają się na wysokości góry płatków kwiatka 

Ostatnia rzecz, która mi się nie podobała to rękawiczki zaczynały się oczkami prawymi. Spowodowało to powstanie podwijającego się rulonika, zupełnie nie do przyjęcia więc jak tylko skończyłam pierwszą to nabrałam oczka i zrobiłam dwa rzędy poziomego łańcuszka, nie zniwelowało to chęci wywijania się ale w miarę trzyma brzeg w ryzach.
Włóczka, to Holst Samarkand wełna i 25 % jedwabiu w takiej zgrzebnej formie, na początku miałam wątpliwości co do wyglądu ale w tej chwili uważam, że włóczka pasuje do rękawiczek.
Druty 1,25 karbony w dalszym ciągu uważam je za bardzo dobre do takich robótek.



Moja irracjonalna potrzeba dziergania rękawiczek uświadomiła mi, że pasujące idealnie na moje ręce rękawiczki w łotewskim stylu będę musiała narysować sobie sama, z gotowych wzorów raczej nic nie wydziergam dla siebie. Nitki mam od dawna, jeszcze kusi mnie niektórym nadać kolor ale to zależy od wzoru jaki wykorzystam w projekcie i co tu dużo ukrywać od nastroju :)

Z tęsknotą za ciepłem pozdrawiam Was życząc udanego majowego świętowania.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Cotton Merino

Długo mi zeszło z tym swetrem, niby prosty, niby robiony bezstresowo i praktycznie na pamięć ale jakoś tak trwało i trwało. Może dlatego, że nuda dziergania dołu, później strach przy robieniu rękawów bo nigdy nie robię rękawów od dołu a już tym bardziej nie robię ich tak wg kupionego wzoru, zawsze kombinuję by robić je od góry. Tym razem postanowiłam jednak zrobić je tak jak powinno być bo bałam się aż tak mocno ingerować we wzór a mogłam coś pokręcić i zepsuć główną atrakcję swetra.


Tak jak przypuszczałam rękawy musiałam zrobić dla siebie dłuższe ale to nie jest problemem, martwiłam się jednak czy po połączeniu z korpusem nie okażą się za długie na szczęście wszystko jest dobrze.



Sweter jest symetryczny więc nie ma znaczenia jak się go założy i nawet to jakoś nie wpływa na wygodę noszenia (no kilku przymiarek) ale dopiero prawdziwe noszenie powie prawdę o tej konstrukcji. 
Z przyczyn oczywistych zdjęcia na manekinie, nie do końca pokazują sweter bo wzór ładnie obejmuje górę ramion, ogólnie wydaje mi się, że mnie w nim ładniej niż manekinowi :)




Górę prułam dwa razy bo nie potrafię zbierać ładnie oczek w tym kierunku ( ∖ ), pomimo kilku prób przerabiania oczek inaczej nigdy nie wychodzi mi satysfakcjonująco, o dziwo oczka zbierane na prawo wychodzą idealnie. Na swetrze tego specjalnie nie widać, w tej chwili widać to jak się patrzy na wzór od góry, mam nadzieję, że następne prania powinny jeszcze tą nierówność bardziej zlikwidować. 


Do zrobienia swetra użyłam włóczki z Drops'a Cotton Merino, bardzo mi się podoba to nietypowe połączenie włóczka jest chłodna ale ciepła, sprężysta ale taka lejąca no i miła w dotyku, jedynie co mnie przeraża to ciężar bo sweter jest ciężki. Po praniu schnie bardzo wolno, na manekinie był jeszcze lekko wilgotny. Zobaczę jak włóczka sprawdzi się w użytkowaniu ale na razie jestem bardzo zadowolona, że zdecydowałam się na taką włóczkę.


Pomimo chęci zrobienia sobie sensownego zdjęcia wyszło co wyszło, ramion i tak specjalnie nie widać a moja uwaga skupiona na drżeniu ręki.



Po kilku przymiarkach postanowiłam, że tradycyjne zamykanie oczek przy półgolfie zmienię na włoskie, reszta jest ok nawet rękawy pasują :)

Na sweter kupiłam 600 g ale jakoś tak na wysokości dokładanych rękawów spanikowałam, że braknie więc dokupiłam 3 motki. Jak skończyłam zostało mi dokładnie tyle co widać na zdjęciu plus 3 motki :)



Z pozostałych motków zrobię sobie skarpety, raczej takie do spania niż chodzenia, zrobiłam z tej włóczki ale szarej skarpety synowi i jest z nich zadowolony więc ja też sobie zrobię chłodno ciepłe skarpetki :)



W dalszym ciągu mieszam na drumku, z coraz mocniejszym przekonaniem o słuszności tej inwestycji, resztki czesanek dostają nowe życie i to całkiem  eleganckie, resztka Bfl (80 g) z dodatkiem barwionego jedwabiu w kolorze starego złota, łososiowym i delikatnym różu zmieniła się w dwie 50 gramowe paczuszki a takie mogę już bez problemu wstawić do sklepiku.


Kolorystycznie pozwalam sobie na więcej i efekt tych poczynań bardzo mi się podoba, w tej chwili mam zamiar przetestować jeszcze jak się czesze angora i kaszmir na moim nowym nabytku bo jak wygląda wyczesana alpaka już wiem.
Na zdjęciu pod spodem czarna alpaka, czarny Shetland i jedwab w złotych barwach. Efekt kolorystyczny bardzo miły dla oka a na dodatek cudownie miękki w dotyku.


W ostatnich dniach powstała jeszcze 3-nitka z resztki Cheviota + nylon, jak się domyślacie robię porządki w czesankach więc różne znaleziska mi się trafiają tak jak  te 54 g,   a to wartość na włóczkę do następnych skarpet :)


Kilka dni temu po nagłym ataku zimy, moje co roku powiększane poletko o nowe białe tulipany wyglądało tak jak widać na zdjęciu.


 Z powodu parszywej dyskopatii i tak nie mogę pracować w ogrodzie ale przynajmniej miałam co podziwiać w tej chwili ogród wygląda jak po kataklizmie, sosny połamane pod ciężarem śniegu, kwitnąca magnolia pomrożona, tulipany leżą pokotem i po co taka zima na wiosnę :(


 Jedyne co mnie pociesza to zapowiadają ocieplenie od połowy tygodnia i z tą optymistyczną wiadomością pozdrawiam Was.

P.S. Dziękuję za życzenia świąteczne :)

sobota, 15 kwietnia 2017

niedziela, 9 kwietnia 2017

Dalej mieszam

 Ta 3-nitka powstała z mojego mieszania, drobna bo w 43 g ma ponad 200 m. Pierwsza moja myśl to uprząść z batt'a jakąś grubszą przędzę albo nitkę typu "core" niestety wtedy musiałabym zmieniać ustawienia kołowrotka a tego mi się nie chciało. Za to zupełnie bez wysiłku mogłam sprawdzić czy mogę zrobić z tego batta coś na wzór tweedu no i nic nie trzeba było zmieniać na kołowrotku :)
Mnie się podoba, nawet za bardzo bo już kombinuję, którą wersję kolorystyczną batów poddać takiej obróbce.


Batty przędzie się całkiem przyjemnie, jest kilka zgrubień, ich się nie uniknie podczas czesania ale ogólnie jest dobrze. Drobne włókna sprzyjają cienkości nitki a wyczesanie pięknie rozluźnia czesankę więc z przędzeniem nie ma problemu.


Mieszam w realu i w głowie, ciągle mam wiele do wypróbowania a pomysły same się mnożą. Powoli, z czasem mam nadzieję nabrać pewności siebie w tych mieszankach i czynić je o wiele bogatszymi nie tylko kolorystycznie ale również fakturowo. 


Na razie mieszam jeszcze z pewną nieśmiałością za to jest bogato w jedwab, który mi wyjątkowo pasuje przy takim mieszaniu w pasmach, w czesance preferuję bardzo równomierne wymieszanie.
Pierwsza partia mieszanek już oznakowana, spakowana, czeka na swoje miejsce w sklepiku.


W minionym tygodniu znowu trochę użyłam barwników, wszystkie widoczne kolorki pojawią się w postaci battów w sklepiku, jedwab pogłębia kolor wełny i nadaje mu cudnego blasku. 


Bawię się farbkami ale właściwie to bardziej teraz cieszy mnie mieszanie na drum'ku myślę, że podczas uzupełniania stanów w sklepiku kupię włókna, które wzbogacą te grzeczne batt'y w efekty specjalne :)



Skoro pokazałam nitkę powstałą z batt'a to znaczy, że zdjęłam z kołowrotka nitkę z bardzo długim przejściem tonalnym, inspirowaną zdjęciem kwitnącej gałązki pigwowca.



Trochę przesadziłam z ilością czesanki, niestety kończąc singla ze strony czerwieni nie było szans zmieścić wszystkiego na szpuli a podczas trojenia (navajo) ciemna zieleń też się nie zmieściła w całości. Motek na 134 g i 684 m 3- nitki.


Nie pamiętam ale chyba pierwszy raz przędłam Falkland'a 20, 7 mic a w sklepiku już jest od dawna i muszę przyznać, że jest to całkiem przyjemne runo na każdym etapie pracy z nim. Podczas farbowania pomimo drobnych mikronów nie zachowuje się jak merynosy, którym wystarczy cieplejsze spojrzenie by się filcowały. Przędzie się przyjemnie, nitka jest sprężysta i ma ładny połysk, na dodatek jest miłe w dotyku, cóż więcej sobie życzyć. 

No może farbowania bardziej zbliżonego to kwiecia pigwowca niż kojarzącego się z rastamanem :)




A na froncie dziewiarskim czynię drugą rękawiczkę  w łotewskim stylu, wymaga to dość samodyscypliny biorąc pod uwagę radosne mieszanie na drum'ku. Kawałek swetra, który czynię wg wzoru z Purl Soho muszę  spruć bo nie doczytałam o zebraniu 8 oczek na etapie łączenia korpusu z rękawami, chyba doczeka się noszenia dopiero podczas jesieni - dawno nie robiłam tak długo tak prostego swetra.


Pozdrawiam Was niedzielnie.

niedziela, 2 kwietnia 2017

Mieszanki

 Wszystko porzucone, nitka niedoprzędziona, rękawiczka jedna i trochę drugiej, i jakoś dalej nic, sweter korpusik i dwa rękawy czas na karczek ale nic - ja farbuję i mieszam.
Resztki czesanek jakie mi zostają są najczęściej białe lub w naturalnych barwach ale dla atrakcyjnych batt'ów niezbędny jest kolor.


 Zeszły tydzień upłynął mi na farbowaniu (niewielkim) resztek oraz zmienianiu ich na kolorystyczne mieszanki, na razie ostrożnie bez większych wariactw, wszystko w obrębie jednego koloru podstawowego z dodatkiem włókien w barwach naturalnych.


 Mieszanka na powyższym zdjęciu to merynos superwash w kolorze jeżynowym, wymieszany z jasnoszarym merynosem, czarną alpaką, jedwabiem białym i w kolorze jeżyn oraz odrobiną szarego Corriedale.


 Ufarbowałam trochę jedwabiu, który nadaje mieszanką ładny blask, czarny (farba Eurolana) wyszedł całkiem ładnie ale barwnik "stare złoto" trochę się zbuntował i złapał pasmowo, nie wiem czemu ale barwniki Jacquard szczególnie te z dodatkiem żółci po pewnym czasie się psują, a może to tylko moje tak mają.


 Następna mieszanka to lawenda (merynos 23 mic) z białym merynosem superwash, jasno szarym merynosem, białym jedwabiem i bielonym wielbłądem.


Wszystkie mieszanki są mieszane tylko jeden raz, na coś w rodzaju tweedu u mnie jeszcze za wcześnie, nitki z tego powinny być takie jak z pasmowego mieszania czesanki, czyli takie pasemka koloru w nitce. Im więcej razy bym mieszała tym kolor stawałby się bardziej jednolity co w tym przypadku nie zawsze wygląda ładnie. 


Kawałek merynosa zafarbowany barwnikiem "Fire Red" (ten jest idealny pomimo wieku :) mieszanka na bazie brązowego merynosa, czarnego Shetland'a, jedwabiu sari w kolorze czerwieni i pomarańczu oraz czarnego jedwabiu  jest  "ognistą mieszanką".


 Wszystkie baty kręciłam na wałku 72 tpi i albo ja robię coś źle albo optymizm producenta jest na wyrost bo mieści się ok 50 g a nie tak jak piszą w instrukcji 70 g. Nawet te 50 g jest dla mnie trochę na wyrost bo zapełniony bęben mierzwi wałek podający już przy 45 g - dlatego dla ładnego wyglądu ściągam batty zanim zostaną poszargane.


 Wyczesany jedwab sari w wersji zielonej maił drobinki różnych kolorów,  batt w wersji z punktami koloru też powinien być ciekawy a raczej nitka z niego - tylko ja się o tym szybko nie dowiem bo kołowrotek zajęty nie ma czasu na przędzenie bo ja wymyślam nowe mieszanki.


Pod światło widać ten jedwab w formie małych grudek, takie mieszanki dostałam kiedyś od  Beaty Jarmołowskiej (znanej projektantki) i nitka typu "core" wyszła pięknie.


Z wierzchu taki gładki i równiutki a w środku  tak namieszane :)


Ostatnia mieszanka (jak na razie) to lawenda z jeżynami, rozbielona białym merynosem, alpaką suri i jedwabiem z odrobiną szarości .


Ten batt powstał już na wałku 120 tpi i muszę przyznać, że na razie nie widzę różnicy. Może będzie ona widoczna jak spróbuję czesać samą alpakę lub dorzucę angorę ale delikatne czesanki równie dobrze czesze 72 tpi jak ta 120-stka.


Ten "sorbecik" w śmietanie powinien w nitce wypaść całkiem ładnie, ja na razie bawię się nowym nabytkiem i zastanawiam w jakiej formie wstawić takie batty do sklepiku. W tej chwili jestem za opcją po 50 g - wiem, że to za dużo dla tworzących biżuterię ale mniejsze partie źle się ściąga z wałka a dzielenie nie zawsze wychodzi dokładnie i zostają resztki a tego ze wszech miar chcę uniknąć. Dla prządki 50 g to niewiele ale niektóre batty będą w większej ilości egzemplarzy, a to raczej będzie nitka "smaczek" niż podstawa swetra. Już pod koniec tygodnia mam zamiar wrzucić kilka do sklepiku i może w ten sposób najszybciej się dowiem jakie nitki z tego będą. 


Przy tym całym farbowaniu nadałam kolor następnej czesance pod tytułem długie przejście tonalne ale zupełnie nie wiem kiedy ją uprzędę bo na razie kręcę inaczej :)


Pozdrawiam Was niedzielnie z wiosną za oknami :)